Podczas moich wykładów i spotkań często rozmawiamy na temat konieczności zadbania o swoje finanse osobiste, a w szczególności inwestowania wypracowanych nadwyżek. Mimo różnorodności produktów inwestycyjnych dostępnych na naszym rynku, stopa inwestycji osób prywatnych w Polsce wciąż leży poniżej średniej europejskiej.[1]
Dwa najczęściej wymieniane powody trzymania nadwyżek pod materacem, w skarpecie lub na nisko- lub zupełnie nieoprocentowanym rachunku w banku to: brak wiedzy i/lub brak czasu. Pomimo, iż konieczność własnych inwestycji jest dla większości z nas zupełnie oczywista, to wielu z nas uważa, że wybór instrumentu finansowego oraz zarządzanie własnym portfelem jest zbyt skomplikowane i wymaga dużych nakładów czasowych, nawet zakładając, że znajdziemy motywację, żeby się tego nauczyć.
Istnieją jednak strategie oraz produkty inwestycyjne, które powstały dokładnie dla inwestorów, którzy nie mają potrzebnej wiedzy, czasu ani ochoty, aby aktywnie zajmować się inwestowaniem swoich nadwyżek. Mają one również ciekawy skutek uboczny. Są bardzo tanie! Zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe? Zapraszam do lektury posta o inwestowaniu pasywnym oraz o tym, jak maszyny mogą nam w tym pomóc.
Inwestowanie pasywne, czyli siła spokojnego wzrostu
Inwestowanie pasywne to strategia inwestycyjna, która zakłada maksymalizację zysku poprzez ograniczanie ilości transakcji kupna i sprzedaży. U podstaw inwestowania pasywnego leży obserwacja, że w długim okresie rynek kapitałowy rośnie. Na przykład, S&P 500, czyli indeks 500 największych spółek notowanych na giełdzie w Stanach Zjednoczonych, od powstania w roku 1926 charakteryzuje się średnią stopą wzrostu na poziomie około 10%. Gdy uwzględnimy inflację, otrzymamy średnio około 7% rocznie, co i tak jest bardzo solidnym wynikiem.[2]
Tak więc, jeśli zainwestowalibyśmy nasze oszczędności we wszystkie spółki składowe indeksu S&P 500 proporcjonalnie do ich udziału w nim i nie zważając na jego krótkoterminowe wahania kursów ich akcji, pozostawilibyśmy tę inwestycję bez zmian w długim okresie, nasza stopa zwrotu rosłaby wraz ze wzrostem indeksu. Innymi słowy, odpowiednio dobrane papiery wartościowe w połączeniu z długim horyzontem inwestycyjnym, pozwalają nam korzystać z długoterminowego wzrostu rynku, bez konieczności ciągłego śledzenia go, monitorowania naszego portfela oraz dokonywania nadmiernej ilości transakcji.
Przyjrzyjmy się dokładniej tym dwóm elementom składowym inwestowania pasywnego, zaczynając od horyzontu inwestycyjnego. Horyzont inwestycyjny, to czas, na jaki inwestor planuje nabyć i trzymać papier wartościowy.[3] Za inwestycje krótkoterminowe uważa się takie, których horyzont jest krótszy niż trzy lata. Inwestycje długoterminowe osób prywatnych natomiast, to takie, które trzymamy przynajmniej siedem do dziesięciu lat. Często jednak mówiąc o inwestycjach długoterminowych, mamy na myśli takie, których dokonujemy w celu poprawy naszego zabezpieczenia emerytalnego. Tak więc jeśli naszym celem jest inwestowanie na emeryturę, inwestowanie pasywne może być dla nas ciekawą alternatywą.
Drugim elementem składowym inwestowania pasywnego jest dywersyfikacja ryzyka poprzez odpowiedni dobór instrumentów finansowych. Aby zdywersyfikować ryzyko inwestycyjne oraz skorzystać ze długoterminowego wzrostu rynku kapitałowego, nasz portfel musi zawierać nieskorelowane papiery wartościowe, odzwierciedlające strukturę tegoż rynku. We wspomnianym przeze mnie przykładzie, żeby skorzystać ze wzrostu indeksu S&P 500, inwestor musiałby nabyć akcje wszystkich 500 spółek składających się na tenże indeks. Byłoby to jednak niepotrzebnie czasochłonne oraz absurdalnie drogie, zarówno pod względem potrzebnego kapitału inwestycyjnego, jak i sumy prowizji, które musielibyśmy za to zapłacić. Między innymi dlatego też w latach 90-tych wprowadzono na rynek ETF-y, które idealnie nadają się do inwestowania pasywnego.
ETF-y, czyli jak tanio i łatwo zainwestować w setki akcji
O ETF-ach pisałam już jakiś czas temu tutaj oraz w mojej książce dla kobiet. Przypomnę tylko, że ETF-y są instrumentami finansowymi, które wiernie naśladują zachowanie np. indeksów giełdowych, takich jak np. S&P 500.
Tak więc zamiast kupować akcji wszystkich spółek wchodzących w jego skład, wystarczy zainwestować w ETF-a opartego na indeksie S&P 500. W takim wypadku nasza inwestycja będzie naśladowała dokładnie zachowanie się indeksu S&P 500, co umożliwi nam skorzystanie z długoterminowego wzrostu tego indeksu. Największą jednak zaletą ETF-ów jest ich niski koszt kupna i sprzedaży, znacznie niższy niż transakcje na samych akcjach.
Czytaj więcej: ETF-y, czyli inwestycje na giełdzie dla każdego
Roboty do roboty!
Czy istnieje jeszcze prostszy sposób inwestowania niż inwestowanie pasywne? Ależ owszem! Szczególnie, gdy do roboty zaprzęgniemy maszyny. Jednym z najdynamiczniej rozwijających się produktów inwestycyjnych są robo-advisor, zwane również robo-doradcami, czyli zautomatyzowane platformy elektroniczne, które z pomocą algorytmów dokonują inwestycji oraz zarządzają portfelami klientów na podstawie ich preferencji inwestycyjnych.
Prekursorami, a jednocześnie liderami na światowym rynku w tej kategorii są głównie firmy amerykańskie: Wealthfront, Betterment, Personal Capital, itd. W Europie natomiast dynamicznie rozwijają się brytyjski Nutmeg oraz niemiecki Scalable Capital. Niestety żaden z nich nie ma jeszcze oferty skierowanej bezpośrednio do polskich klientów, polskiej wersji językowej swojej platformy, czy też obsługi klienta w języku polskim, tak więc korzystanie z nich jest dla nas albo znacznie utrudnione lub wręcz zupełnie niemożliwe.
Robo-advisors jako produkty inwestycyjne są z reguły regulowane przez instytucje nadzoru finansowego i muszą spełniać wszystkie ich wymagania. Tak więc przygoda z robo-doradcą zawsze zaczyna się od weryfikacji tożsamości klienta oraz sprawdzenia jego wiedzy o produktach inwestycyjnych. Kolejnym etapem jest decyzja dotycząca celów i horyzontu inwestycji oraz akceptowanego poziomu ryzyka. Na podstawie tej informacji algorytm proponuje alokacje instrumentów inwestycyjnych w portfelu klienta. Na przykład, im wyższy poziom ryzyka akceptowalny przez klienta, tym więcej (funduszy) akcji znajdzie się w jego portfelu. Natomiast przy niższym poziomie ryzyka, zwiększy się w nim udział (funduszy) obligacji.
Po akceptacji zaproponowanej przez robo-advisora alokacji instrumentów finansowych w naszym portfelu, przelewamy jednorazowo i/lub co miesiąc wybraną przez nas kwotę, a robo-advisor nabywa za nią te instrumenty finansowe w ustalonych przez nas proporcjach. Na tym w zasadzie kończy się nasza rola w procesie inwestycyjnym. Cała reszta odbywa się automatycznie, a my, jeśli chcemy, możemy obserwować zmiany wartości naszej inwestycji w czasie.
Jeśli jednak dochodzi do większych relatywnych zmian wartości instrumentów finansowych w naszym portfelu, w celu przywrócenia wybranego przez nas poziomu ryzyka oraz pożądanej alokacji, algorytmy robo-advisora mogą zasugerować przeprowadzenie dodatkowych transakcji, czyli sprzedaży instrumentów, których wartość nadmiernie wzrosła, a za uzyskane środki kupno tych, których wartość spadła. Proces ten zwany jest rebalancing i zazwyczaj przebiega w pełni automatycznie. Dzięki niemu sprzedajemy nasze instrumenty, gdy ich wartość wzrasta, a kupujemy, gdy spada, a nie odwrotnie.
Z uwagi na to, iż produkty robo-advisor działają w oparciu o niskoprowizyjne ETF-y, opłaty za ich korzystanie są relatywnie niskie i oscylują w okolicach 1% od zainwestowanego kapitału rocznie. Co w porównaniu z innymi produktami inwestycyjnymi, szczególnie zaś tymi, które wymagają pomocy doradcy, jest jak najbardziej fair.
A czy/ile można zarobić z pomocą robo-advisora? Po pierwsze, nie ma inwestycji bez ryzyka. Im wyższe ryzyko zdecydujesz się zaakceptować, tym więcej też możesz zyskać, ale również i stracić. Po drugie, w przypadku zdywersyfikowanych inwestycji długoterminowych, dynamika naszych inwestycji naśladuje zachowanie się rynku, na którym inwestujemy. Jeśli założymy, że rynek kapitałowy rośnie średnio w tempie 7% rocznie, to powinno to wystarczyć na pokrycie prowizji robo-doradcy oraz wypracowanie solidnych nadwyżek. Po trzecie robo-advisor, robo-advisorowi nie równy, czyli na rynkach, na których działają one od kilku lat, wyraźnie widać różnice oraz dynamikę w stopach zwrotu, jakie wypracowują one dla swoich klientów. Z czasem jednak rynek oddzieli ziarno od plew i wówczas dopiero przekonamy się, które produkty i algorytmy inwestycyjne mają największy długoterminowy potencjał.
Korzystanie z robo-advisora niesie ze sobą szereg zalet. Po pierwsze, pełna automatyzacja systemu umożliwiająca dokonywanie inwestycji, wprowadzenie naszych preferencji, dokonywanie ich zmian oraz monitorowania wyników online. Nie w godzinach otwarcia banków lub działu obsługi klienta, tylko wtedy, gdy zaistnieje taka potrzeba. Po drugie, wspomniane wcześniej przeze mnie niskie prowizje, konkurencyjne dla produktów inwestycyjnych oferowanych przez banki. Po trzecie, świetna dywersyfikacja ryzyka poprzez zastosowanie funduszy inwestujących w tysiące akcji i obligacji z całego świata. No i oczywiście solidne zwroty z inwestycji, często znacznie lepsze od otwartych funduszy inwestycyjnych.
Nie ma jednak róży bez kolców, choć te w przypadku robo-doradców nie są specjalnie ostre. Oczywistą konsekwencją standaryzacji jest to, że nie może ona spełnić oczekiwań absolutnie wszystkich inwestorów, szczególnie zaś tych o wysublimowanych preferencjach inwestycyjnych, choć tacy pewnie wolą zarządzać swoimi portfelami sami. Ponad to, jeśli przyjdzie nam ochota w danym momencie kupić pakiet akcji Daimlera, to robo-doradca tego dla nas nie zrobi. No i jeśli koniecznie potrzebujemy rozmowy twarzą w twarz z doradcą inwestycyjnym przed dokonaniem inwestycji, to niestety takiej opcji też raczej mieć nie będziemy.
Komu najbardziej można polecić usługi robo-advisorów? Jeśli posiadasz nadwyżki finansowe, które chciałabyś zainwestować długoterminowo, a nie masz czasu, wiedzy lub ochoty, żeby robić to sama, to może warto zastanowić się nad skorzystaniem z pomocy robo-doradcy? Być może nie staniesz się milionerką przez jeden dzień, ale Twoje oszczędności będą systematycznie rosły w długim okresie, przynosząc solidne zwroty.
Robo-doradcy to w USA i Europie Zachodniej bardzo dynamicznie rozwijający się produkt inwestycyjny przeznaczony dla szerokiej rzeszy inwestorów indywidualnych. Źródłem jego atrakcyjności jest kombinacja solidnych zwrotów, łatwej dywersyfikacji ryzyka oraz niskich prowizji. Szacuje się, że w USA ponad połowa kapitału zainwestowanego na tamtejszych rynkach kapitałowych, została zainwestowana w fundusze pasywne, co jest ważnym kamieniem milowym i sygnałem dla całej branży.[4]
W Polsce rynek robo-doradców dopiero raczkuje. Produkty inwestycyjne oferują u nas głównie banki, które najwyraźniej nie spieszą się z wprowadzeniem tej nowinki na nasz rynek, co zresztą wielkim zaskoczeniem chyba nie jest, bo któż dobrowolnie radykalnie tnie własną marżę. Interesującym produktem tej kategorii w języku polskim i z polskim działem obsługi klienta jest słowacki Finax, którego konto właśnie testuję, a pierwsze wyniki tego testu opiszę Wam w następnym poście.
Czytaj dalej: Finax – czyli długoterminowe inwestowanie pasywne dla każdego
Jeśli ten temat wydał Ci się ciekawy podziel się, proszę tym postem i udostępnij go znajomym. Moim zdaniem inwestowanie i finansowa odpowiedzialność jest dla kobiet bardzo istotna i chciałabym, żeby jak najwięcej z nich sobie to uświadomiło.
Będzie mi miło, jeśli polubisz też moją stronę na Facebook-u.
[1] http://konfederacjalewiatan.pl/aktualnosci/2019/3/_files/2019_06/inwestycje2019_ok.pdf
[2] https://www.investopedia.com/ask/answers/042415/what-average-annual-return-sp-500.asp
[3] https://www.investopedia.com/terms/i/investment_horizon.asp
[4] https://qz.com/1623418/index-funds-now-account-for-half-the-us-stock-market/
Czy oprócz Finaxa są na naszym rynku jeszcze inni robo-doradzcy, których mogłaby Pani polecić?
Wydaje mi się, że TFI PZU na platformie inPZU używa też robo-doradców, ale nie przyglądałam się im jeszcze dokładnie. Postaram się to zrobić w przyszłości 🙂