Kobieta Inwestuje

„Bycie kobietą jest dosłownie niemożliwe…”?

Po mojej wizycie w kinie i pokazaniu tego na Instagramie, dostałam od Was mnóstwo wiadomości z Waszymi opiniami, ale też pytaniami w związku z filmem Barbie. Więc wracam z moją subiektywną opinią na ten temat 🙂

Zacznijmy od tego, co mi się podobało. Nie chcę spojlerować tym z Was, które filmu nie widziały, więc krótko: moją ulubioną jest jedna z ostatnich scen, w której Ruth rozmawia z Barbie idącą do świata realnego. I mówi do niej:

 

“I always hoped for you like I hoped for her. (mówi o swojej córce ). We mothers stand still so that our daughters can look back and see how far they’ve come.”
Zawsze liczyłam na ciebie, tak jak liczyłem na nią. (mówi o swojej córce). My, matki, stoimy w miejscu, aby nasze córki mogły spojrzeć wstecz i zobaczyć, jak daleko zaszły”.

 

Dla mnie to najpiękniejsze słowa tego filmu. Zdaję sobie sprawę z tego, że pewnie rezonują ze mną szczególnie, bo jestem matką dorastającej powoli córki. Ale podoba mi się to zdanie, bo de facto często jako matki trochę jednak stajemy, przesuwając na przyszłość czy „odwieszając trochę na wieszak” część naszych marzeń w nadziei, że nasze córki będą mogły zrealizować swoje i że nie będą musiały zmagać się z tym samym, co my, że będzie im jeszcze lepiej… Ja mam poczucie, że z moich doświadczeń i z chęci zmiany przyszłości dziewczynek na lepszą powstał i mój blog i wiele innych projektów, które robiłam czy robię. I to pewnie dlatego to zdanie jest dla mnie szczególne…

 

Inna kwestia to de facto kwestia Kena, który uświadamia sobie, że bez Barbie niewiele znaczy, że się nie zna, że zawsze jego życie kręciło się wokół niej. I że w życiu ważne jest, by się poznać, by wiedzieć, kim jestem, czego pragnę, jakie są moje marzenia, by zajrzeć w siebie. Jest mi to bardzo bliskie, bo często powtarzam to na szkoleniach z finansów. Że od poznania siebie i swoich marzeń i celów zaczyna się dopiero cała praca, na różnych płaszczyznach, finansowej też.

 

I oczywiście słynny monolog na temat kobiet, trudności pogodzenia wszystkich naszych życiowych ról, wymagań, oczekiwań i tego, jakie mamy być… Tak, trudno jest być kobietą, trudno jest być dobrą we wszystkim (moim zdaniem to niemożliwe właściwie) i jest mi to ogroooomnie bliskie, bo z tego wścieku na to stawianie kobiet gdzieś w jakimś innym życiowym szeregu powstała moja nowa książka przecież…

 

Zacytuję ten monolog poniżej, bo jest naprawdę dobry:

 

Bycie kobietą jest dosłownie niemożliwe. Jesteś taka piękna i mądra i dobija mnie to, że uważasz, że jesteś niewystarczająco dobra. Musimy być wyjątkowe, ale wszystko zawsze robimy źle.
Musisz być szczupła, ale nie za chuda. I nigdy nie możesz powiedzieć, że chcesz być szczupła – musisz powiedzieć, że chcesz być zdrowa, ale masz też być szczupła.
Musisz mieć pieniądze, ale nie możesz o nie prosić, bo to bezczelne.
Musisz być szefową, ale nie możesz być złośliwa. Musisz przewodzić, ale nie możesz tłumić pomysłów innych ludzi.
Powinnaś kochać bycie matką, ale nie mów cały czas o swoich dzieciach.
Musisz być kobietą kariery, ale też zawsze uważać na innych ludzi.
Musisz odpowiadać za złe zachowanie mężczyzn, co jest szalone, ale jeśli im to wytkniesz, zostaniesz oskarżona o narzekanie.
Masz być ładna dla mężczyzn, ale nie na tyle, żeby ich kusić albo zagrażać innych kobietom, bo przecież trzeba być solidarną ze swoimi siostrami.
Zawsze się wyróżniaj i bądź wdzięczna, ale nigdy nie zapominaj, że system jest fałszywy. Znajdź sposób, aby to potwierdzić, ale też zawsze bądź wdzięczna.
Nigdy nie możesz się starzeć, nie możesz być niegrzeczna, nie możesz się popisywać, nie możesz być samolubna, nie możesz upadać, nie możesz zawodzić, okazywać strachu czy wychodzić przed szereg.
To wszystko jest zbyt trudne i zbyt sprzeczne ze sobą. Nikt nie daje ci medalu i nikt nie dziękuje. I faktycznie okazuje się, że nie dość, że robisz wszystko źle, to jeszcze wszystko jest twoją winą.

Jestem po prostu zmęczona patrzeniem, jak ja i każda inna kobieta wiążemy się w supełki i chcemy, żeby ludzie nas polubili. A jeśli to wszystko odnosi się również do lalki reprezentującej kobiety, to już nie wiem, co robić…

Źródło: Warner Bros via AP

 

Ale… film powoli staje się jakąś feministyczną ikoną i tu mam sporo wątpliwości. Bo jak bardzo rozumiem sarkazm i raczej mam poczucie humoru to jednak ja inaczej rozumiem feminizm.

 

Odwrócona sytuacja mężczyzn i kobiet pewnie miała zamysł głębszy niż to co wyszło na ekranie i tego w ogóle nie kupuję. Rozumiem, że może chodziło w tym i innych prostych dialogach o każdego widza, o łatwą do zrozumienia fabułę – to ok, moja 10 letnia córka zrozumiała.

 

Ken pokazany jako niedoceniony, trochę zniewieściały nieudacznik. Schematy, jeśli chodzi o wygląd, stereotypy o kobietach – aż wyskakują z ekranu powielane na prawo i lewo. A scena z odzyskaniem władzy przez Barbie razi seksizmem i tym wszystkim, przed czym kobiety próbują uciekać – dla mnie to była już wisienka na torcie żenady…

 

Barbie, by wygrać, znów korzysta z tzw. „kobiecej broni”, kombinuje i knuje? I gdy w początkowych scenach filmu z dumą prezentowane są Barbie lekarki, prezydentki, naukowczynie, noblistki, tak potem te same Barbie uznają, że aby odzyskać utraconą władzę, mogą to zrobić jedynie poprzez odegranie roli infantylnych „laleczek”, które wykorzystują swoją urodę i uwodzą Kenów?

Czy na pewno w feminizmie chodzi nam o jakąś wojnę, w której kobiety osiągają przewagę? Ja rozumiem feminizm, jako osiągnięcie i zatrzymanie równości obu płci, a nie o jakieś przepychanki, która płeć wygra.

Bo film takimi scenami, jak opisana powyżej, jedynie utrwalił stereotyp kobiet, które idą po trupach do celu, a wygrywają, bo uwiodły faceta w wyniku intrygi (i wykorzystując swoją urodę!).

Barbie film
Źródło: Warner Bros. Pictures via AP
Żałuję, że nie pociągnięto natomiast wątku trudnej relacji matki i córki, czyli Glorii i Sashy i jako widz nie mieliśmy za bardzo szansy na zrozumienie tej sytuacji i wyciągnięcie z niej lekcji.

 

Stale też nie umiem przejść nad tym, że moim zdaniem to po prostu cały czas jedynie super reklama firmy, której zwyczajnie spada sprzedaż. I która ratuje się, jak może na nośnym aktualnie temacie.
I dla mnie, poza dobrymi dwoma monologami, to po prostu lekki, śmieszny film, osadzony w bajkowej różowej scenerii pięknej, idealnej wręcz lalki – wzoru, którego żadna z nas nie doścignie, a który nadal wgrywany jest małym dziewczynkom….  I jeśli taki właśnie był zamysł tego filmu to taki cel osiągnięto. Ale nie ma we mnie zgody na to, by robić z tego filmu jakiś feministyczny apel z górnolotnymi ideami i puentami, bo w nim takich po prostu nie ma. Tylko tyle i aż tyle.