Kobieta Inwestuje

Rozmowa z Anną Kocjan, inwestorką na rynku kapitałowym

Planowałam napisać krótką notatkę o Ani, żebyście mogły ją trochę bliżej poznać zanim zacznę z nią rozmawiać. Ona jednak przysłała mi tak piękny tekst o sobie, że nie śmiałam już dodawać niczego od siebie.

Zapraszam więc po prostu do rozmowy z niezwykle interesującą i ambitną kobietą. Do opowieści o tym, jak zostać zawodową traderką, będąc wykształconym muzykiem i socjolożką 🙂

Hobby… Mogłabym długo wymieniać, ale głównie to taniec towarzyski – choć w turniejach nie startuję już od kilku lat, nie potrafię i nie chcę przestać tańczyć. Joga – wycisza, uspokaja, pozwala oderwać się od codzienności. Góry. Podróże – te bliższe i te dalekie, ale zawsze nowe i nieznane. Wyzwania – najlepiej połączone z podróżami jak „rowerem przez Hiszpanię” albo „kajakiem po Malediwach”.

Pasja… Uważam się za szczęściarę, bo odnalazłam pasję w tym, co robię na co dzień. Dzięki temu praca jest czymś więcej, jest drogą do samorealizacji. Cenię? Lojalność, przyjaźń. Szanuję – umiejętność powiedzenia „nie wiem”, przyznania się do błędu. Czuję szczęście… siedząc w słoneczny dzień na moim tarasie albo pracując w ogrodzie.

Uwielbiam… gotować, piec, eksperymentować w kuchni i… mam postanowienie, by nie powtarzać tych samych dań, a przynajmniej za każdym razem wprowadzać jakieś modyfikacje. Świat – także kulinarny – jest pełen możliwości, więc szkoda byłoby powtarzać te same rzeczy, zamiast odkrywać coś nowego, szukać nowych opcji.

Czuję tęsknotę… za tym, żeby wiedzieć więcej, umieć więcej, rozwijać się w każdym aspekcie życia. Nie lubię – hipokryzji i wywyższania się, szczególnie nieuzasadnionego. I sprawiania wrażenia, że zna się na wszystkim. Uciekam… od ludzi okazujących agresję, nienawiść, uprzedzenia. Mam problem… z utrzymaniem porządku i…denerwuje mnie to czasem.

Brakuje mi? Czasu… Mam w domu powiększającą się stertę książek „do przeczytania”, wydłużającą się listę filmów „do obejrzenia”, miejsc na mapie „do zobaczenia”, pomysłów na rzeczy „do zrobienia”, dziedzin wiedzy „do zdobycia”. Zasmuca mnie… (czasem!) codzienność… Łapię się coraz częściej na tym, że w poniedziałek rano robię „prasówkę”, drukując artykuły, które mnie zainteresowały i wrzucam do torby z laptopem mając plan przeczytania ich w ciągu tygodnia. A w niedzielę robiąc porządki po prostu je wyrzucam, robiąc miejsce na nowe, aktualne i żałując, że nie miałam czasu do nich nawet zaglądnąć.

Przeraża mnie… zgoda na bylejakość, półśrodki, życie na pół gwizdka, według utartych schematów, a nie własnych oczekiwań czy potrzeb. I to, że kiedyś najdzie mnie myśl, że zmarnowałam życie, bo nie potrafiłam się z tego wyrwać. Wierzę… że każde doświadczenie czegoś uczy, a każdy poznany człowiek wnosi do życia nową wartość.

Skończyłam… tak różne kierunki studiów (magisterskich, podyplomowych i doktoranckich), że szkoda na nie tu miejsca. A pracuję jako trader i… tyle o mnie.


 

Poznałyśmy się na spotkaniu kobiet, które inwestują na giełdzie (transakcje realizowałaś nawet w trakcie spotkania, przeglądając sytuację na rynku w telefonie). Skąd ta pasja do tradingu?

Hmm, chyba zaczęłaś od najtrudniejszego pytania. Bo tak szczerze, to sama nie wiem, kiedy to się zaczęło. Prawda jest taka, że zawodowo przeszłam bardzo długą drogę, zanim w końcu odnalazłam swoją pasję, swoje powołanie. I jak to często z najlepszymi rzeczami bywa, trafiłam na nią naprawdę przez przypadek. Z wykształcenia (tego pierwszego) jestem muzykiem, konkretnie skończyłam Akademię Muzyczną jako magister instrumentalista, grając na altówce. Faktem jest, że bardzo szybko stwierdziłam, że muzyka nie jest moją pasją, a ja nie chcę do końca życia siedzieć za orkiestrowym pulpitem. Zaczęłam więc szukać, imać się różnych zajęć i zawodów, aż któregoś dnia…

I tu właśnie zaczyna się ciąg szczęśliwych przypadków… Spółka, w której pracowałam, miała wchodzić na giełdę i zarząd potrzebował kogoś, kto zająłby się kontaktami z inwestorami, giełdą, obowiązkami informacyjnymi. Ponieważ dałam się wcześniej poznać jako osoba skrupulatna, chętna do uczenia się nowych rzeczy, a do tego godna zaufania, zaproponowano to stanowisko mnie. I w ten sposób przez kilka lat zajmowałam się inwestycjami giełdowymi, ale z zupełnie innej strony. Temat z każdym kolejnym wyzwaniem czy problemem wydawał mi się coraz bardziej ciekawy, co powodowało, że starałam się rozwijać, dokształcać.

Skończyłam studia w Szkole Głównej Handlowej, zaczęłam pisać tam też doktorat. W międzyczasie zdobyłam Certyfikat Doradcy ASO, podeszłam do egzaminu maklerskiego, przez jakiś czas pisałam dokumenty do emisji papierów wartościowych dla spółek notowanych na GPW bądź NewConnect, a następnie zajmowałam się wprowadzaniem tych papierów do obrotu.

Któregoś dnia mój nowy pracodawca zaproponował, żebym zainteresowała się drugą stroną – inwestowaniem kapitału – zarówno na giełdzie warszawskiej, jak i innych. I tak się zaczęło. Po kilku miesiącach przeprowadzania transakcji wiedziałam już, że nie chcę robić niczego innego.

W Twoim rodzinnym domu rozmawiano o pieniądzach i czy miałaś świadomość, że oszczędzanie, a potem inwestowanie jest ważne? Czy kobiety w Twojej rodzinie się tym zajmowały?

Moi rodzice zupełnie nie zaszczepiali we mnie ani potrzeby, ani jakiejkolwiek wiedzy o pieniądzach, oszczędzaniu, inwestowaniu. Natomiast mój dziadek – odkąd pamiętam – starał się zadbać o zabezpieczenie finansowe swojej rodziny, żony (mojej babci) i wnuków. Z tamtych czasów niespecjalnie to pamiętam – byłam za młoda, jak sądzę, ale jakiś czas temu w starych dokumentach znalazłam obligacje skarbowe z 1991 roku, które wtedy od niego dostałam. Podejrzewam, że były to jedne z pierwszych obligacji, jakie zostały wyemitowane w Polsce po 1989 roku. W tej chwili wydaje mi się to niesamowite.

Od czego zacząć inwestowanie na giełdzie i jakie produkty inwestycyjne poleciłabyś na początek?

Ja bym powiedziała, że najlepszą formą inwestycji na początek są ETF-y na indeksy akcji, np. na WIG, DAX czy S&P500. Jest to jedyna w zasadzie forma inwestycji, w której początkujący inwestor będzie miał ekspozycję na cały indeks, bez konieczności dobierania akcji poszczególnych spółek w odpowiednich proporcjach. Dla indywidualnego inwestora jest w zasadzie niemożliwe, gdyż pociągałoby konieczność zainwestowania bardzo dużego kapitału. Inwestycja w cały indeks nie wymaga analizy poszczególnych spółek, a dodatkowo opłaty za zarządzanie tego typu funduszy są bardzo niskie.

Poza ETF-ami, które mają na celu odzwierciedlać indeks będący benchmarkiem, dobrym sposobem na inwestowanie dla poczatkujących są też fundusze inwestycyjne. Z jednej strony dają one ekspozycję na rynek kapitałowy (akcje, obligacje, bony skarbowe, czasem także instrumenty pochodne), ale nie wymagają od inwestującego szerokiej specjalistycznej wiedzy czy analizowania na bieżąco pozycji z portfela. To zadanie wykonuje w jego imieniu zarządzający funduszem. Taki sposób inwestowania jest więc relatywnie prosty, a przy odpowiednio dobranym funduszu bądź portfelu funduszy daje możliwość uzyskania naprawdę dobrych stóp zwrotu.

Swoją drogą zarówno fundusze ETF, jak i inne fundusze inwestycyjne mogą okazać się bardzo dobrym narzędziem do inwestowania nie tylko dla początkujących, ale także dla doświadczonych inwestorów, będąc instrumentami, w których inwestowanie pochłania zdecydowanie mniej czasu niż w aktywa, jak pojedyncze akcje, surowce czy waluty.

Ile trzeba mieć pieniędzy, żeby zacząć to robić?

Niewiele. Pojedyncza jednostka funduszu ETF, o którym pisałam powyżej, to koszt ok. 100 zł. Nie jest to inwestycja wykorzystująca dźwignię, więc nie wymaga dodatkowego depozytu. Czyli wpłacając 100 zł można już stać się właścicielem malutkiej części akcji spółek wchodzących do indeksu – już jest się inwestorem giełdowym.

Z tego, co już od Ciebie wiem, najczęściej inwestujesz w surowce. Dlaczego?

Faktycznie surowce są tą klasą aktywów, która mnie zafascynowała najbardziej. Analizowanie zależności pomiędzy zmianami cen, poziomem produkcji, zmianami kosztów produkcji itp. wydaje mi się niezwykle ciekawe. Jednocześnie mam poczucie, że za instrumentami, w które inwestuję, stoi rzeczywista wartość taka jak baryłka ropy, sztabka złota czy jednostka zboża, a tym samym zmiany cen instrumentów w dłuższym terminie nie mogą oderwać się od rzeczywistych kosztów produkcji, transportu, magazynowania. Owszem, czynników zmian cen jest mnóstwo, ale są one dla mnie bardziej zrozumiałe niż w przypadku np. par walutowych, a ich analizowanie, wbrew temu, co mogłoby się wydawać, jest naprawdę ciekawe.

Swoją drogą, wierzę, że rynek surowców i rządzące nim reguły są interesujące nie tylko dla mnie. Stąd zrodził się pomysł, aby najciekawsze informacje, a także część moich analiz wrzucać do przestrzeni publicznej. Tak powstał blog swiatsurowcow.pl, który prowadzę od kilku miesięcy.

Czy uważasz, że każda kobieta może zostać traderką? Jakie cechy charakteru są w tej dziedzinie pomocne?

Uważam, że każda kobieta nadaje się do inwestowania. Każda kobieta, każdy człowiek, niezależnie od cech charakteru, może np. kupić jednostki funduszu inwestycyjnego i trzymać je jako inwestycję przez lata, czekając jedynie na wzrost ich wartości. Trading, czyli aktywne przeprowadzanie transakcji na rynkach kapitałowych, jest już bardziej skomplikowane i wymaga… cóż… przede wszystkim wymaga zainteresowania tematem. Trudno mi sobie wyobrazić kogoś, kto zupełnie nie interesuje się rynkami kapitałowymi, a jednocześnie prowadzi aktywny trading. To musi być pasja, a przynajmniej hobby. Szczególnie, że aktywny trading wymaga niejednokrotnie pracy w godzinach nocnych, w dni świąteczne – śledzenia zmian na giełdach w godzinach ich funkcjonowania.

Jak radzisz sobie z emocjami w tradingu? Czy da się nauczyć kontrolować swoja psychikę przy inwestowaniu?

To ciekawe, ale zupełnie nie mam z tym problemu. Mam żelazną zasadę – opracowuję strategię, a następnie trzymam się jej bez mrugnięcia okiem, niezależnie od tego, co by się działo. Oczywiście oznacza to, że jeśli na początku opracuję błędnie strategię dla danego instrumentu, to poniosę klęskę na tej pozycji. Stąd też najważniejszym i najtrudniejszym etapem inwestycji jest znalezienie instrumentu i opracowanie dla niego strategii. Potem to już tylko mechaniczne jej realizowanie. Ale dzięki takiemu podejściu udaje mi się zupełnie wyeliminować problem emocji i podejmowania decyzji pod ich wpływem.

Zajmujesz się tradingiem zawodowo. Czy zauważasz, że kobiety robią to inaczej niż mężczyźni, czy nie dostrzegasz żadnych różnic?

Pracuję w małym zespole i znam tylko zachowania tych kilku osób, z którymi pracowałam bądź pracuję. Z tej perspektywy mogę powiedzieć, że faktycznie każdy trader pracuje trochę inaczej. Z pewną ostrożnością przypisywałabym te różnice płciom, ale… pokuszę się… Mężczyźni są bardziej zero-jedynkowi, podejmują bardziej drastyczne decyzje, wolą zaczynać od zera niż np. zmniejszyć pozycję, ale ją utrzymać i konsekwentnie prowadzić inwestycję. Wbrew pozorom, są mniej odporni na stres, łatwiej ulegają emocjom i w trudnych chwilach trudniej im być konsekwentnymi w przyjętych strategiach. Z drugiej strony o wiele łatwiej podejmują ryzykowne decyzje, zwiększając w ten sposób swój potencjalny zysk. Kobiety są zbyt zachowawcze, zbyt ostrożne, przez co często okazje przechodzą im „koło nosa”.

Jak odbiera Twoją pracę i trading Twoje otoczenie? Czy Twoja rodzina czy koleżanki rozumieją Twoją pasję?

Haha! Nikt nie rozumie mojej pasji. A tak na poważnie to chyba wiem, jakiej odpowiedzi się spodziewasz, ale kwestia jest bardziej skomplikowana. Nikt z mojego otoczenia nie zna się na tradingu czy na rynkach kapitałowych, instrumentach finansowych itp. Często więc zdarza się, że kiedy zaczynam opowiadać o pracy, wszyscy patrzą na mnie z totalnym niezrozumieniem. Trudno więc im także zrozumieć moją pasję. Zauważyłam, że kiedy opowiadam o mojej pracy doktorskiej, słuchacze albo „wyłączają się” mniej więcej w drugiej minucie opowieści i tylko udają, że słuchają, albo wręcz wprost mówią, żebym przestała, bo już nie słuchają. Ale to tylko jedna strona medalu, która swoją drogą zupełnie mi nie przeszkadza. Ja też nie rozumiem wielu aspektów pracy moich znajomych lekarzy, informatyków i innych.

Twoje pytanie jest jednak dla mnie bardzo ciekawe z innego względu. Poza wykształceniem muzycznym mam też magisterium z socjologii, więc często odruchowo obserwuję i analizuję zachowania ludzi i procesy, które zachodzą w różnych grupach pod wpływem różnych czynników. I faktycznie mój dość osobliwy jednak zawód jest czynnikiem, który bardzo silnie działa na zachowania osób w otoczeniu. Przede wszystkim chciałam podkreślić, że większość ludzi z mojego otoczenia traktuje mnie i moją pracę z szacunkiem czy uznaniem. Koleżanki raczej chwalą się (szczególnie przed mężczyznami), że znają tradera handlującego na światowych giełdach niż w jakikolwiek sposób zaniżają wartość moją czy mojej pracy. Koledzy z kolei często dopytują z zaciekawieniem o różne szczegóły, udając, że też mają pojęcie, o czym rozmawiamy.

Ciekawy proces zauważyłam także podczas spotkań ze starszym pokoleniem – rodziną czy znajomymi moich rodziców. Jeszcze jakiś czas temu, kiedy towarzystwo zaczynało dzielić się na podgrupę męską i żeńską (co ma miejsce chyba podczas każdego spotkania), ja siłą rzeczy trafiałam do tej żeńskiej, dyskutującej o dzieciach, ciuchach, zakupach. W tej chwili niemalże bezwiednie jestem „przypisywana” do męskiej części towarzystwa, która dyskutuje o polityce, gospodarce, historii. Nawet nie o finansach! Czasem mam wrażenie, że wraz z moim zawodem stałam się częścią „męskiego świata”. Czasem mnie to nawet bawi, bo bynajmniej nie uważam się za mało kobiecą – zajmuję się domem, gotuję, sprzątam, noszę czerwone paznokcie i 12-cm szpilki, kompletnie nie znam się na samochodach i komputerach. A jednocześnie zauważam, że moja kobiecość i normalność w tej kobiecości budzi zdziwienie. Ostatnio np. wielkie zaskoczenie u jednego ze współpracowników wywołała informacja, że piekę ciasta, a w domu zawsze mam świeży chleb domowego wypieku.

Czy masz wiele koleżanek, które inwestują? Jak uważasz, dlaczego kobiety nie inwestują?

Nie, prawdę mówiąc, poza kobietami, które poznałam podczas spotkania „Klubu inwestorek” Saxo Banku nie znam żadnej kobiety-traderki. Znam kilka, które przy okazji emisji publicznych akcji spółek, w których pracowały, nabyły akcje w ramach transzy pracowniczej, ale były to inwestycje zdecydowanie długoterminowe i raczej jednorazowe, więc trudno powiedzieć, że kobiety te inwestują.

A dlaczego kobiety nie inwestują? Myślę, że rynek kapitałowy w Polsce w ogóle jest jeszcze bardzo słabo rozwinięty i liczba osób aktywnie inwestujących, także mężczyzn, jest stosunkowo niewielka. Bardzo niska jest też świadomość czy to potencjału czy możliwości, jakie rynek kapitałowy daje. Wiesz, tak myślę po swoim przykładzie… Kiedy kilkanaście lat temu zastanawiałam się, co chciałabym robić w życiu, a rozważałam także opcje studiów ekonomicznych, to nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogłabym być traderem. Ale nie dlatego, że wydawało mi się to mało interesujące, tylko dlatego, że w ogóle nie wiedziałam, że takie zajęcie, taki zawód istnieje. Studia ekonomiczne kojarzyły się przede wszystkim z byciem księgową. Dzisiaj nadal, ilekroć ktoś mnie pyta, kim jestem, a ja odpowiadam, że „traderem”, to widzę wielkie zdziwienie, bo mało kto wie, kim jest trader i czym się zajmuje.

Czy jest, wg Ciebie, jakaś uniwersalna zasada, jak odnieść sukces w tradingu?

Absolutnie nie ma takiej zasady, która gwarantowałaby sukces w tradingu. Jest kilka zasad, które muszą być spełnione, żeby w ogóle utrzymać się na rynku. Podstawową, wg mnie, jest poprawna ocena ryzyka i kapitału potrzebnego do handlu na konkretnym instrumencie, a także rzetelne przygotowanie się do handlu na każdym z instrumentów – poznanie jego specyfiki, ryzyka, czynników wpływających na cenę itp.

Jak można poprawić swoją edukację inwestycyjną? Od kogo czy z czego uczyć się inwestowania? Jak Ty to robisz?

To zabrzmi prawdopodobnie jak banał, ale najwięcej nauki wyniosłam z własnych porażek i błędów. Niedoszacowanie ryzyka na kilku instrumentach nauczyło mnie nie wierzyć, że coś, co wydaje się niemożliwe, bo nie zdarzyło się w ciągu ostatnich 5 czy 10 lat, naprawdę jest niemożliwe. Błędne wyliczenie potrzebnego depozytu, uczuliło mnie, żeby zawsze trzy razy przeliczyć, czy aby na pewno stać mnie na zwiększenie ekspozycji. Konieczność zamknięcia pozycji z powodu nieuwzględnienia jakiegoś czynnika wpływającego na stopę zwrotu, zwróciło moją uwagę na fakt, że czasem zmiana ceny instrumentu to nie wszystko. Przykłady mogłabym mnożyć. Natomiast oczywiście wciąż staram się także poszerzać moją wiedzę w tradycyjny sposób – czytam książki o inwestowaniu bądź instrumentach, rynkach, słucham webinariów, staram się brać udział w warsztatach. Praca tradera wymaga także „bycia na bieżąco” – orientowanie się w sytuacji politycznej, gospodarczej. Czytanie wiadomości, raportów, analiz traktuję po prostu jako nieodłączną i niezbędną część pracy. I tu jeszcze raz nawiąże do mojego bloga. Jakiś czas temu zauważyłam, że bardzo trudno jest znaleźć wyczerpujące informacje o surowcach w polskojęzycznych źródłach. Mam nadzieję, że z czasem mój blog stanie się takim źródłem wiedzy dla wszystkich zainteresowanych handlem na instrumentach opartych na surowcach.

Jaką miałabyś radę dla początkujących traderów?

To może zabrzmieć dość odstraszająco, ale…

  • Przygotujcie się na straty – nie znam tradera, który nigdy się nie pomylił i nie poniósł żadnej straty. Co więcej, trader to nie saper i zwykle myli się więcej niż raz
  • Przygotujcie się na to, że praca tradera nie trwa od 8 do 16, tylko od 0:00 do 24:00.
  • „Wilka z Wall Street” obejrzyjcie jako ciekawostkę – to, co przedstawia, nie ma nic wspólnego z pracą tradera. A jeśli chcecie czerpać z filmów wiedzę o pracy tradera, przypomnijcie sobie scenę z „Big Short”, kiedy na pytanie, skąd wie, że w MBS-ach siedzą niespłacalne kredyty, skoro to tysiące stron danych, doktor Burry odpowiada, że wie, że przeczytał je wszystkie. To jest prawdziwa praca tradera – analiza tysięcy danych w celu znalezienia i zweryfikowania pomysłu inwestycyjnego.
  • Przygotujcie się na to, że jeśli zdecydujecie się na tę pracę, to będzie najfantastyczniejsza praca na świecie.

Aniu, bardzo Ci dziękuję za to, że zechciałaś się z nami podzielić swoją historią i doświadczeniem. Życzę Ci samych transakcyjnych sukcesów, świetnej obrony doktoratu, a prywatnie po prostu wieeele szczęścia. Bardzo się cieszę, że miałam okazję Cię poznać i mam nadzieję, że nasze drogi jeszcze nieraz się przetną 🙂

Jako dwie skrzypaczki obiecałyśmy sobie, że na kolejnym spotkaniu inwestorskim zaskoczymy uczestników…. naszą wspólną grą. Do zobaczenia więc 🙂

Inne rozmowy z ciekawymi, inspirującymi kobietami, które inwestują znajdziesz w zakładce WYWIADY. Zapraszam!