Iwona Białomazur o sobie: mieszkam w Warszawie, ale „tajemniczy Dolny Śląsk” to moja mała ojczyzna. Teraz wykorzystuję ofertę stolicy i próbuję swoich sił w jednej z warszawskich korporacji. Lubię muzykę klasyczną i balet.
Zawsze byłam dociekliwa, zwracałam uwagę na fakty, dane statystyczne. Może dlatego ekonomia jest dla mnie dobrym narzędziem poznawania świata. Finanse jako aktywność są pasjonujące, mamy tu wszystko: ryzyko, emocje, wymierne wyniki. Jako inwestorka lepiej poznałam samą siebie.
W swojej pracy doktorskiej (aktualnie krótko przed obroną) badałam inklinacje analityków akcji z podziałem na płeć, na podstawie analizy rekomendacji akcji spółek z indeksu S&P500. Próba badawcza objęła ponad 80000 rekomendacji.
Poznałyśmy się na spotkaniu kobiet, które inwestują na giełdzie. Swoją pracę doktorską pisałaś w dziedzinie inwestowania w akcje. Skąd ta pasja do trading-u?
Wiele osób lubi gry komputerowe. Ja zamiast grać, postanowiłam inwestować. Na początku miałam mało profesjonalne podejście, inwestowanie traktowałam jak grę. To się zmieniło w bardziej świadome działanie z czasem. Pomogła mi też praca naukowa, poznałam zasady finansów i zainteresowałam się motywacjami i emocjami, jakie pojawiają się u inwestora. Teraz mogę obserwować swoje własne reakcje, co jest czasem zabawne, a czasem frustrujące. Znajomość teorii nie chroni przed odczuwaniem silnych emocji.
W Twoim rodzinnym domu rozmawiano o pieniądzach i czy miałaś świadomość, że oszczędzanie, a potem inwestowanie jest ważne?
Moi rodzice ostrożnie podchodzili do pieniędzy. Oszczędzanie było mocną stroną mojej mamy i tego mnie uczyła. Rodzice inwestowali konserwatywnie – w ziemię. Chociaż nie byli rolnikami to kilka razy porwali się na założenie malowniczych plantacji ligustru, fasolki szparagowej, mięty. Okoliczni rolnicy kręcili głowami, ale udało się kilka razy wzmocnić domowy budżet w ten sposób.
Bardzo ciekawią mnie wszelkie badania na temat różnic w inwestowaniu kobiet i mężczyzn, a Ty pisałaś swój doktorat na temat różnic w skłonnościach analityków akcji zależnie od płci. Mogłabyś w kilku zdaniach opowiedzieć nam, do jakich wniosków doszłaś?
Styl finansowy kobiet i mężczyzn jest odmienny. Również inwestorzy profesjonalni działają w różnym stylu, zależnie od płci. To jednak nie znaczy, że któraś z płci ma przewagę w inwestowaniu. Kobiety i mężczyźni osiągają podobne wykazują podobną efektywność jako analitycy akcji czy zarządzający funduszami, czyli osiągają podobne stopy zwrotu, po uwzględnieniu poziomu ryzyka. Wyniki moich badań powinny zachęcić kobiety do aktywności finansowej. Proszę się tego nie bać!
Od czego zacząć inwestowanie na giełdzie i jakie produkty inwestycyjne poleciłabyś na początek?
Pytanie, czy rozpocząć od giełdy. Ja jestem zwolenniczką podejścia indywidualnego. Każdy potencjalny inwestor powinien ustalić, jakie środki może zainwestować, jaką stopę zwrotu chce uzyskać, jakie ryzyko jest w stanie podjąć, i jaki poziom ryzyka będzie dla niego odpowiedni. To nie jest to samo! Na przykład urodzony ryzykant o niskich dochodach i dużych zobowiązanych powinien pohamować swój apetyt. Dopiero na końcu wybieramy odpowiednią dla siebie klasę aktywów: akcje, obligacje, nieruchomości, czy coraz bardziej popularny obecnie rynek sztuki. Giełda akcji to tylko jedna z możliwości.
Ile, Twoim zdaniem, trzeba mieć pieniędzy, żeby zacząć handlować na giełdzie?
Nie trzeba być bogatym, żeby rozpocząć działanie. Znam ludzi, którzy z budżetu studenckiego potrafili znaleźć na to środki. Na początek wystarczy kilka tysięcy złotych, ale wtedy trzeba liczyć się z tym, że opłaty transakcyjne będą stosunkowo duże lub portfel nie będzie zdywersyfikowany.
Z tego, co już od Ciebie wiem, najczęściej inwestujesz w waluty i indeksy giełdowe. Dlaczego?
Inwestując w indeksy giełdowe i waluty można brać pod uwagę mniej czynników, niż w przypadku np. obligacji. Dodatkowo, kontrakty terminowe to technicznie łatwa forma inwestowania. Z drugiej strony, obserwujemy dużą zmienność. Przed podjęciem decyzji, lubię sięgnąć do aktualnych analiz makroekonomicznych.
Czy uważasz, że każda kobieta „nadaje się” do tradingu? Jakie cechy charakteru są w tej dziedzinie pomocne?
Z tradingiem jak z tańcem – teoretycznie każdy może tańczyć. Tylko jednym lepiej wychodzi, innym trochę gorzej. Płeć nie gra żadnej roli, i mówiąc to, stawiam na szalę swój świeży dorobek naukowy.
Co do samych kobiet, średnia przedstawicielka naszej płci jest bardziej ostrożna, ma mniejszą skłonność do ryzyka, rzadziej wykazuje nadmierny optymizm w porównaniu ze statystycznym mężczyzną. Te cechy kobiet mogą do pewnego stopnia zabezpieczać przed podejmowaniem pochopnych i nieprzemyślanych decyzji o niepewnym wyniku. Na przykład stopy zwrotu z funduszy zarządzanych przez kobiety bywają mniej zmienne.
Jak radzisz sobie z emocjami w tradingu? Czy da się nauczyć kontrolować swoja psychikę przy inwestowaniu?
Najczęściej mówi się w środowisku naukowym o nadmiernej skłonności do ryzyka i nierealnym optymizmie inwestorów. Moim zdaniem, największym wrogiem inwestora jest poczucie niskiej wartości. Taka osoba handluje nieracjonalnie, nie znosi porażki, chce się odegrać za wszelką cenę. Niechęć do ucinania strat w porę, choćby w formie transakcji stop loss jest tutaj typowa. Proponuję pracę nad budowaniem własnej wartości i samoakceptacją. To jest element decydujący w tradingu długoterminowym.
Dla siebie prowadzę dziennik inwestycji, w którym jest miejsce na zapis emocji. Celowo odrywam swoją uwagę od inwestycji w toku, nie sprawdzam wyników częściej, niż założę na początku. Po zamknięciu pozycji, wygaszam też emocje.
Czy masz wiele koleżanek, które inwestują? Jak uważasz, dlaczego kobiety tak niechętnie inwestują?
Inwestujących koleżanek mam niewiele, wszystkim kibicuję i wszystkie bardzo podziwiam. Kobiety, które zajmują się inwestowaniem muszą przełamać najpierw niewidzialną barierę w swoich głowach i to jest najtrudniejsze. Większość kobiet uważa, że to mężczyźni lepiej znają się na pieniądzach. W Polsce nie ma żadnych formalnych przeszkód dla kobiet, które chcą inwestować. Studia, egzaminy dla profesjonalistów, wszystko stoi otworem. Kiedy badałam studentów ekonomii, tylko 16% dziewcząt zadeklarowało zabieganie o karierę w finansach.
Jak można podnieść swoją edukację inwestycyjną? Od kogo czy z czego uczyć się inwestowania? Jak Ty to robisz?
Na początek polecam poradniki dla żółtodziobów. Tutaj pułapką może być fascynacja jednym autorem, zazwyczaj reklamującym się jako wybitny inwestor. Oczywiście takie strony internetowe jak Twoja są bardzo pożyteczne. Potem dobrze jest sięgnąć po sprawdzone podręczniki akademickie, żeby poznać podstawowe zasady finansów. Lekturę prasy branżowej, komentarze internetowe lepiej zostawić sobie na koniec.
Śledzenie plotek z rynku, łapanie gorących newsów może bardziej zaszkodzić niż pomóc. Jednak kobietom służy nawiązywanie kontaktów środowiskowych, aktywizuje do działania. Dobrą formą jest udział w konferencjach, seminariach, spotkaniach inwestorów. Sama korzystam z takich wydarzeń, a nawet zamierzam je organizować, ponieważ należę do zespołu Centrum Interdyscyplinarnych Badań nad Rynkami Finansowymi www.cibrf.sgh.waw.
Czy jest, wg Ciebie, jakaś uniwersalna zasada, jak odnieść sukces w tradingu?
Ciekawe pytanie. Myślę, że trzeba lubić pokonywanie przeszkód. Wybacz mi to banalne porównanie, ale to jak w kolarstwie. Za każdym dołkiem możemy wspiąć się na górę pod warunkiem, że rozłożymy swoje siły na długi dystans.
Dziękuję Iwona za to, że opowiedziałaś nam o swoich doświadczeniach naukowych i w tradingu. Życzę Ci pięknie obronionej pracy doktorskiej i zrealizowania się w nowym miejscu pracy. A prywatnie dużo szczęścia!