Kobieta Inwestuje

Wakacje czy inwestycje? Jak nie rezygnować z jednego ani drugiego!

Co roku wiele osób zadają sobie to samo pytanie: „Czy powinnam wydać pieniądze na wymarzone wakacje, czy lepiej odłożyć je na przyszłość?” To dylemat, który dotyczy niemal każdej z nas – zwłaszcza, jeśli zależy nam i na spokojnym dziś, i na bezpiecznym, wolnym jutro.

 

Pieniądze, które pracują… czy pieniądze, które smakują?

Znasz to uczucie? Cały rok odkładasz każdą złotówkę na urlop, marzysz o słońcu, leniwym śniadaniu na tarasie, a potem… tuż po powrocie pojawia się wyrzut sumienia. „Może te pieniądze mogłyby pracować dla mnie dłużej? Może powinnam je zainwestować, zamiast wydać na tydzień all inclusive albo podróż życia?”

Albo wręcz odwrotnie: trzymasz się oszczędnościowego reżimu, skrupulatnie inwestujesz każdą wolną złotówkę, ale czujesz, że życie trochę przecieka Ci przez palce. Wakacje? Wyjazd ze znajomymi? „Może za rok, jak już uzbieram odpowiednią sumę…” I tak czas płynie, a Ty ciągle odkładasz radość na później.

Czy naprawdę musimy wybierać: szczęście tu i teraz czy bezpieczeństwo na przyszłość?

Moja czytelniczka napisała kiedyś w mailu: „Życie to balansowanie między rozsądkiem a spontanicznością.”

I trafiła w samo sedno.

 

Dlaczego warto inwestować w doświadczenia?

Nie bez powodu mówi się, że wydatki na doświadczenia – podróże, wspólne wyjścia, koncerty, naukę nowych rzeczy – dają nam więcej trwałej radości niż kupowanie kolejnych rzeczy.

Mogę to potwierdzić z własnego życia. Moja podróż na Islandię czy po zachodnim wybrzeżu USA nie była wcale najtańsza – wymagała rezygnacji z innych przyjemności i solidnego planowania budżetu. Ale do dziś pamiętam niemal każdą chwilę z tych wyjazdów: zapach smażonej ryby jedzonej na czarnej plaży, długie spacery po lodowcach, rozmowy z przypadkowo poznanymi ludźmi w parkach. Pierwszy raz w życiu dosłownie zaniemówiłam – na widok Wielkiego Kanionu! Serio!

Przez wiele miesięcy po powrocie łapałam się na tym, że te wspomnienia dodają mi energii, inspirują, sprawiają, że patrzę na codzienność inaczej, że moja perspektywa jest inna.

Naukowcy z San Francisco State University potwierdzają:

„Satysfakcja z przeżyć utrzymuje się dłużej niż z nowego telefonu czy torebki.”

Dlaczego? Bo wspomnienia stają się naszym mentalnym kapitałem, do którego wracamy, kiedy tylko potrzebujemy doładowania. Przedmioty się zużywają – wspomnienia rosną w siłę, gdy dzielimy się nimi z innymi.

 

Inwestycje, które dają spokój

Jest jednak druga strona medalu. Jeśli całą energię wkładamy tylko w „życie tu i teraz”, łatwo stracić spokój ducha o przyszłość.

Ja przyznaję – dopiero, gdy zaczęłam inwestować regularnie, nawet niewielkie kwoty, poczułam ogromną ulgę. Nie chodziło o to, ile miałam już na koncie, tylko o to, że wreszcie robię coś dla siebie „na później” i że mam ogromne poczucie, że to ma sens.

To trochę jak z ćwiczeniami fizycznymi: pierwsze treningi nie przynoszą wielkich efektów, ale z czasem widzisz, że Twoje ciało (i głowa) się zmieniają. Mówię Ci to ja, która nie ćwiczyła całe życie, a robię to pierwszy raz regularnie od 7 miesięcy 🙂

Inwestowanie działa podobnie – na początku widzisz małe kwoty, ale z czasem…

Albert Einstein nazwał procent składany ósmym cudem świata. To nie pusty slogan! Jeśli co miesiąc odkładasz 200 zł, przy 8% średniorocznego zysku po 20 latach masz ponad 117 tysięcy złotych! To kapitał, który może dać wolność wyboru, bezpieczeństwo i… poczucie, że nie jesteś zależna od nikogo.

 

Czy można mieć jedno i drugie?

Oczywiście, że tak! Sama testowałam na sobie różne metody i najprostszy sposób to dwa osobne konta – jedno nietykalne, tylko na inwestycje (ETF-y, obligacje, poduszka bezpieczeństwa), drugie na radości, marzenia i podróże.

Na początku można odkładać drobne kwoty: 100 zł miesięcznie na „przyjemności” i 50 zł na inwestycje. Z czasem, gdy sytuacja się poprawia, warto podnieść obie sumy, zachowując proporcje. Dzięki temu ani nie żałujemy sobie drobnych przyjemności, ani nie wpadamy w pułapkę „życia tylko dla jutra”.

Dziś wiem, że nie chodzi o idealny podział, ale o konsekwencję i… zgodę na niedoskonałość.

Nie rezygnuj z drobnych przyjemności, bo to one składają się na duże szczęście” – powtarzam sobie, gdy znów pojawia się w mojej nauczonej od dziecka ostrego oszczędzania głowie głos: „Może powinnam wydać mniej…”.

 

Od czego zacząć, jeśli szukasz balansu?

Najtrudniejszy zawsze jest pierwszy krok. Wiem, bo przez lata miałam wrażenie, że każda decyzja to wybór: „albo-albo”. Teraz wiem, że warto działać świadomie i… systematycznie!

Oto mój prosty plan, który polecam każdej kobiecie, która chce i korzystać z życia, i budować własną niezależność finansową:

  1. Wyznacz jeden dzień w miesiącu na przegląd swojego budżetu. W kalendarzu zapisuję sobie „dzień dla moich finansów” – nawet jeśli to tylko 15 minut, to mam poczucie kontroli i wpływu.

  2. Stwórz własny „fundusz przyjemności”. Nie musi to być duża kwota! Nawet 30-50 zł miesięcznie na lody w parku albo spontaniczne kino. Tylko Twoje, na radość, bez wyrzutów sumienia.

  3. Planuj większe marzenia z wyprzedzeniem. Jeśli chcesz pojechać na dłuższy wyjazd za rok, liczysz koszt, dzielisz przez ilość miesięcy i regularnie odkładasz drobną sumę – nie zrujnuje to Twojego budżetu, a cel staje się realny.

  4. Pamiętaj, że inwestycje w siebie to nie tylko pieniądze. Nowe znajomości, wyjazdy, warsztaty, rozwój osobisty czy odpoczynek – to wszystko się zwraca, nawet jeśli nie zobaczysz od razu zysku na koncie.

 

Dlaczego już nie wybieram „albo-albo”

Zawsze lubiłam wyjeżdżać, poznawać nowe miejsca, próbować nowych potraw, doświadczać, planować spontaniczne wypady, ale… w tyle głowy miałam obawę: a co jeśli przydarzy się coś nieprzewidzianego, jeśli nie uzbieram na wymarzoną poduszkę finansową? Nie pochodzę z rodziny, która jeździła na urlopy (nie jeździła w ogóle), ale z domu, w którym dużo mówiło się o oszczędzaniu i odkładaniu na „czarną godzinę”.

Przełom przyszedł, gdy usłyszałam pytanie od znajomej:

„Jak Ty to robisz, że nigdy nie odmawiasz sobie wyjazdu, a jednocześnie nie boisz się o przyszłość?”

Wtedy sama do końca nie wiedziałam, że kluczem jest nie tylko planowanie, ale… ustalanie priorytetów (musisz wiedzieć, czego naprawdę chcesz: dla każdego może to być coś innego, co mu daje szczęście) i wdrożenie zasady „najpierw zapłać sobie”.

Od tamtej pory najpierw przelewam konkretną kwotę na inwestycje i dopiero wtedy planuję wydatki na marzenia czy codzienne radości. Tak zbudowałam własny balans. I nigdy nie byłam spokojniejsza!

 

To nie teoria – to plan do wdrożenia (checklista)

Na koniec zostawiam Ci krótką checklistę, która może pomóc Ci połączyć bezpieczeństwo z przyjemnością z życia. Wydrukuj, i/albo wklej do plannera i… zacznij korzystać!

 

Jak mądrze łączyć inwestowanie z radością z życia?

☐ Wyznaczyłam miesięczny budżet na inwestycje (nawet drobna kwota, ale regularnie)

☐ Mam osobny „fundusz przyjemności” – choćby 30–50 zł na drobne wyjścia lub większe marzenia

☐ Raz w miesiącu robię przegląd finansów: czy trzymam się swoich planów, czy coś mnie zaskoczyło?

☐ Zanim wydam większą kwotę, pytam siebie: czy to doświadczenie będzie dla mnie ważne za rok?

☐ Nie wydaję wszystkiego na raz – planuję duże wydatki z wyprzedzeniem

☐ Nie mam wyrzutów sumienia, gdy inwestuję w siebie (wspomnienia, rozwój, relacje)

☐ Zaczęłam budować nawyk „najpierw zapłać sobie” – odkładam na przyszłość przed wydatkami

☐ Pamiętam, że pieniądze mają służyć mojej wolności i poczuciu szczęścia

 

Praktyczne wskazówki na start 

  • Zastanów się, jakie trzy małe rzeczy dają Ci największą radość – i zaplanuj na nie osobny mini-budżet na każdy miesiąc.

  • Jeśli masz problem z regularnością inwestowania, ustaw automatyczny przelew zaraz po wypłacie – nawet 50 czy 100 zł!

  • Raz w tygodniu spisz w notesie, co najbardziej doceniasz z ostatnich dni – sprawdzisz, czy to były rzeczy, czy doświadczenia.

  • Ustal sobie „limit na impulsy” – np. 20 zł tygodniowo, które możesz wydać zupełnie bez wyrzutów sumienia, na dowolną drobnostkę.

  • Co 6 miesięcy zrób „finansowy rachunek sumienia”: czy Twój budżet nadal odzwierciedla Twoje(!) wartości i potrzeby? Jeśli nie – zmień go bez wyrzutów sumienia.

 

Twój złoty środek na życie

Nie musisz wybierać między życiem „tu i teraz” a odpowiedzialnością za siebie „jutro”. Małe codzienne radości i konsekwentne, nawet skromne inwestowanie mogą iść w parze – pod warunkiem, że robisz to świadomie, na własnych zasadach.

Nie chodzi o to, żeby zawsze mieć perfekcyjny plan – chodzi o to, by czuć, że nie odkładasz ani przyjemności, ani bezpieczeństwa na wieczne „później”.

Pieniądze mają służyć Twojej wolności i Twoim wspomnieniom, nie odwrotnie.

A Ty? Co dziś wybierasz – małą przyjemność czy drobny krok w stronę niezależności? A może… jedno i drugie?

 

Chcesz zrobić kolejny krok? Poznaj moje e-booki:

Jeśli czujesz, że chciałabyś bezpiecznie i spokojnie zacząć inwestować – zacznij od obligacji skarbowych. To najprostszy sposób na pierwszą inwestycję i budowanie nawyku oszczędzania.

A jeśli interesuje Cię pasywne, długoterminowe inwestowanie i budowanie kapitału na lata – poznaj świat ETF-ów.

Oba to praktyczne i przystępne przewodniki z gotowymi przykładami, zrzutami ekranu pokazującymi, jak założyć konta, jak kupić obligacje czy ETF-y i prostymi instrukcjami do wdrożenia, nawet jeśli jesteś zupełnie początkująca.

 

Zacznij działać po swojemu. Wszystko po to, żeby pieniądze wspierały Twoje życie, a nie je kontrolowały.

Dodaj komentarz