Chyba niewiele jest osób, które nie znały Davida Bowie, zmarłego w styczniu 2016 roku muzyka. Już jako 15-latek Bowie założył swój pierwszy zespół, który grywał głównie na weselach. Siedem lat później powstał jego wielki przebój „Space Oddity”.
Okazuje się, że był on nie tylko muzykiem, ale też aktorem, malarzem i kolekcjonerem sztuki, a dodatkowo próbował też swoich sił jako inwestor.
Muzyk miał podpisaną umowę licencyjną z wytwórnią EMI, która dotyczyła 25 albumów, które zostały nagrane w latach 1969-1990. Na podstawie tego kontraktu mogli oni wypuszczać płyty, a także niepublikowane nagrania studyjne i koncertowe przez następne 15 lat. Jako że muzycy nie mają stałego dochodu, a jedynie okazjonalne wpływy, Bowie wymyślił pomysł na zgromadzenie szybkiego kapitału. Zamiast przez kolejne 15 lat powoli zarabiać na tantiemach z tych płyt (zawierały one 287 piosenek, w tym największe hity) zdecydował się przejąć prawa do tantiem i sprzedać je. A było to możliwe, ponieważ posiadał prawa do swoich utworów.
Jak to zrobił? W 1997 roku, z pomocą bankiera Davida Pullmana, artysta dokonał sekurytyzacji praw do tantiem, a następnie odsprzedał je firmie Prudential Insurance. Papiery wypuszczone do sprzedaży nazywane były obligacjami Davida Bowie (Bowie Bonds), ale de facto nie były to „prawdziwe”obligacje, a bardziej rodzaj prywatnej sekurytyzacji jego muzycznych tantiem.
Na zwrocie z wypuszczonych papierów, które przez kolejne 10 lat przyniosły inwestorom roczną stopę zwrotu w wysokości 7,9%, Bowie zarobił 55 mln dolarów.
Wydawało się wówczas, że umowa była korzystna zarówno dla artysty, jak i inwestora, a cały proces inwestycyjny zapoczątkowany przez Bowie był bardzo dużą nadzieją środowiska muzycznego na emitowanie papierów wartościowych przez kolejnych twórców. Agencja Moody’s, po raz pierwszy zajmująca się kwestia sekurytyzacji tantiem, dała obligacjom rating A3, pokazując tym samym, że w papiery warto zainwestować.
I faktycznie wydawało się, że wyczucie momentu Bowie miał niezwykłe. Tamten czas (rok 1997) to okres, kiedy Wall Street i przemysł muzyczny miały swoje sukcesy. Wytwórnie zarabiały miliardy na sprzedaży płyt CD za pośrednictwem całej siatki sieci detalicznych, a co jakiś czas artysta pokroju Davida Bowie wydawał swoje stare albumy w box setach albo w odpowiednio zmienionych specjalnych edycjach. Wydawało się, że to nigdy niekończące się źródło przychodów.
Ale bieg wydarzeń niespodziewanie się odwrócił. W 1999 roku wystartował Napster i świat muzyki odmienił się całkowicie. Rynkiem muzycznym zawładnął format MP3, a nielegalna wymiana plików zaczęła kwitnąc w najlepsze. W połowie roku 2003 roku agencja Moody’s nadała papierom Bowie ujemną perspektywę, z powodu niższych przychodów, jakie spowodowane były słabnącą sprzedażą płyt. W 2007 roku papiery Bowie zostały zlikwidowane.
To, że wartość papierów Bowie drastycznie spadła, nie oznacza, że sama transakcja była źle skonstruowana. Ten model inwestycyjny był bowiem z sukcesem zastosowany dla takich muzyków jak James Brown, Rod Stewart, Ashford&Simpson czy Isley Brothers. Goldmann Sachs zaproponował 5 lat temu inwestorom taką formę „obligacji” Boba Dylana i Neila Diamonda, jednak nie było większego zainteresowania i wycofano się z tego pomysłu dosyć szybko.
Znacie może jakiś innych artystów czy znanych ludzi, którzy inwestują w jakiś sposób swoje pieniądze? Może podpowiecie mi jakiś pomysł na kolejne posty o inwestujących znanych osobach?