Miałam ostatnio sytuację, w której pomagałam znajomym przyjrzeć się ich finansom. Uświadomili sobie, że chyba coś nie tak z ilością umów, jakie ostatnio podsuwa im ich doradca finansowy i że tak do końca chyba nad tym nie panują.
Okazało się, że mają tyle ubezpieczeń i polis, że o niektórych nawet nie słyszałam. Mają też kredyt hipoteczny i niewielki konsumpcyjny.
Jednym z ich założeń była chęć regularnego odkładania pieniędzy dla dzieci – na ich studia czy jakieś wyjazdy zagraniczne do szkoły. Dowiedzieliśmy się z dokumentów, że dzieci mają pozakładane fundusze inwestycyjne i konta emerytalne. Na dosyć niekorzystnej umowie. Moi znajomi nie zostali w ogóle poinformowani o tym, czym jest fundusz, w co inwestuje i jakie pociąga za sobą ryzyko. Bez ich świadomości w dokumentach zaznaczono, że ich stopień akceptacji ryzyka jest spory i że mają co najmniej 3-letnie doświadczenie w inwestowaniu (!). Zerwanie niektórych umów wiązać się będzie z utrata połowy wpłaconych środków.
O istnieniu niektórych ubezpieczeń nawet nie wiedzieli, a co do innych byli przekonani przez doradcę, że mogą się przydać. No mogą, oczywiście, ale szanse, że wybuchnie w ich okolicy wulkan i lawa zaleje im dom, czy zasypie im zsuwająca się z gór ziemia są jednak małe.
Wyjście z wielu ubezpieczeń i polis jest aktualnie trudne, bo pozakładane zostały na min. 5 lat, ucieczka z funduszów wiąże się ze stratą prawie połowy wpłaconych pieniędzy….
Pewnie powiecie, że to ich wina, że przecież powinni wiedzieć, co podpisują. Jasne – powinni, ale zaufali człowiekowi, którego znali, który był polecony im przez innych znajomych i któremu służyli pomocą o każdej porze dnia i nocy i który po prostu u nich w domu bywał…. Nie wiem, czy jego intencja była z założenia zła. On jest doradcą finansowym – jego praca polega na pomaganiu w tego typu sprawach i to on powinien się na nich znać. Ale czy wina przypadkiem nie leży jednak po obu stronach?
Bardzo poruszyła mnie ta sytuacja, bo trudno mi sobie wyobrazić teraz ich odczucia, kiedy uświadomili sobie, że nie należy ufać każdemu i że płacą ogromne pieniądze za coś, co niekoniecznie przyniesie oczekiwane efekty i spełnia ich potrzeby.
Doradcą kredytowym czy finansowym może być właściwie każdy, nie regulują tego przepisy. W odróżnieniu od doradcy inwestycyjnego, który musi uzyskać określoną licencję. Nie wspomnę już o pośrednikach finansowych w stylu firmy Expander – tu mamy już ogólną wolność w kwalifikacjach zawodowych.
Od razu uprzedzę, że nie jest moim założeniem robienie „czarnego PR” wszelkim doradcom finansowym/kredytowym. Ufam głęboko, że większość z nim stara się wykonywać swoją pracę rzetelnie. Moim celem jest zwrócić Wam uwagę na to, że przede wszystkim w Waszych rękach powinna być odpowiedzialność za Wasze pieniądze i chcę Was uczulić tymi zdaniami trochę z przymrużeniem oka na to, że możecie natknąć się na pewne schematy czy modele, które nie muszą być dobre dla Was.
To kiedy powinna zapalić nam się „czerwona lampka” podczas spotkania z doradcą finansowym?
Zapamiętajmy, że każdy doradca finansowy od każdego sprzedanego produktu zarabia prowizję – to jest jego praca i w taki sposób zarabia. I dlatego to na nas głównie leży odpowiedzialność za to, by właściwie wybrać osobę, której ufamy w przypadku naszych pieniędzy.
1. „Aktualne polisy/ubezpieczenia, jakie Pani posiada są fatalne. Musimy je szybko wypowiedzieć”
No i trafiliśmy na próbę postawienia naszych wcześniejszych decyzji w złym świetle i namowę na szybkie przerwanie tej złej passy. Ale następnie możemy oczekiwać na propozycję nowych ofert np. ubezpieczeń, z których nasz doradca otrzyma odpowiednią prowizję.
Zawsze przez zerwaniem jakiejkolwiek umowy zrób dokładną analizę. Może się okazać, że Twoja aktualna jest zupełnie dobra, a nowa może być wielkim błędem. Najczęściej można aktualne ubezpieczenia/polisy po prostu zoptymalizować pod nasze potrzeby, bez potrzeby zrywania ich i zawierania nowych.
2. „Koszty nie maja znaczenia, najważniejsze są wysokie, pewne zyski”
Nie słuchaj proszę takich bzdur. Mój wspomniany wyżej znajomy dostał na podsumowaniu miesięcznym od doradcy spis, za co płaci regularnie i jakie ma zyski. Bardzo się cieszył, że już tyle uzbierał. Nie zauważył jednak, póki nie policzyliśmy, że jego „zysk” jest w efekcie i tak mniejszy niż suma tego, co wpłacił do tej pory regularnie co miesiąc. Był przerażony. Jeśli cokolwiek w tym czasie jego fundusz zarobił to zabrane zostało to na obsługę konta, wszelkie prowizje itp.
Zawsze sprawdzaj koszty każdej umowy, ZAWSZE! Większość produktów finansowych pociąga za sobą różnego rodzaju koszty, pytanie tylko jakie i koniecznie powinnaś się o to dokładnie dopytać.
3. „Proszę mi zaufać, inwestowanie w TE akcje to bardzo zyskowna, pewna sytuacja”
Oczywiście może się zdarzyć i zdarzają się takie świetne sytuacje. I oby zawsze! Ale nigdy przenigdy nie możemy wierzyć, kiedy ktoś nam powie z całą pewnością, że te akcje, ten fundusz, ta polisa itp. są jedynie bardzo zyskowne i nie ma w tym żadnego ryzyka. Każda inwestycja obarczona jest ryzykiem i żaden specjalista od inwestowania, żaden finansowy „wyjadacz” nie jest w stanie nam zagwarantować, że dana inwestycja to czysty zysk bez żadnego ryzyka.
Rzetelny doradca pomoże Ci wybrać oferty, które według niego są korzystne i powinny pasować pod Twój model zarządzania Twoimi pieniędzmi czy ubezpieczenie dotyczące dokładnie charakteru Twojego życia, ale powinien pokazać Ci też słabe strony danej oferty i potencjalne ryzyko, jakie może się pojawić.
4. „Pani powinna szybko podjąć decyzję, taka oferta/szansa (!) się już nie powtórzy”
Nigdy nie pozwól wywierać na sobie presji, nigdy! I nie chodzi tylko o kupowanie ubezpieczenia, podpisywanie umowy dotyczącej jakieś produktów finansowych, ale w życiu w ogóle.
Oczywiście, rynek finansowy czy kapitałowy i ceny, a co za tym idzie i oferty zmieniają się szybko. Ale co z tego? Tak, możesz stracić potencjalny zysk, jeśli zbyt długo ociągasz się z podjęciem jakiejś inwestycyjnej decyzji. Ale możesz też prócz owego zysku stracić swoje pieniądze, jeśli Twój wybór będzie pośpieszny i nieprzemyślany, a podjęty pod wpływem czyiś nacisków.
5. „Ta oferta jest wyjątkowa, tylko dla moich najlepszych i najbliższych klientów”
Znamy? 🙂 Genialna sztuczka na naszej psychice. Od razu czujemy się wyjątkowe i potraktowane nadzwyczajnie. Może być też tak, że czujemy na sobie wówczas lekką presję, a doradca liczy w ten sposób, że oferta zostanie podpisana bardzo szybko, a on zarobi swoją prowizję.
Z tym zdaniem doradca sugeruje nam, że oferta jest ekskluzywna, a my wyjątkowe jak nikt inny. Hmmmm… No nie umiem znaleźć wyjaśnienia dla tego zdania, jak tylko takie, że ktoś nas sabotuje właśnie licząc na swój zarobek. Nie myśląc może tak do końca o naszych korzyściach. Bo że dla najlepszego klienta, i że to właśnie Ty/ja nim jesteś? Buahahaha. Takie wyróżnienie, a spotykamy pana/panią właśnie drugi raz życiu 🙂 No ktoś tu próbuje słodzić na potęgę, a Tobie powinno w tym momencie spadać zaufanie do pana doradcy dosyć szybko – a przynajmniej powinnaś się DOKŁADNIE nad ofertą zastanowić, dwa razy!
6. „Ja jestem niezależnym doradcą finansowym”
Teoretycznie każdy może się obwołać doradcą finansowym. Niezależnym 🙂 Co znaczy, że jest niezależny? Zakładam, że niezależny doradca opłacany jest przez klienta, czyli nas (bo przecież z czegoś musi żyć). Nie poleca konkretnych rozwiązań konkretnych instytucji finansowych (funduszy, ubezpieczeń, kredytów itp.), a tym samym nie zarabia na prowizjach od nich.
Czy Twój doradca finansowy jest naprawdę niezależny? W Twoich rękach jest, żeby to sprawdzić, zanim cokolwiek u niego podpiszesz.
7. „Bo zmiana wartości oczekiwanej i wariancji stóp zwrotu z indeksów giełdowych….”
Ale że co, zapytasz? Kiedy przychodzisz do doradcy i słyszysz taki „pseudo-finansowo/pseudo-inwestycyjną chińszczyznę” to od razu wołaj STOP! Poważny, fachowy doradca powinien do Ciebie mówić jasno i będzie tłumaczył Ci działanie instrumentów, które występują w ofercie, jaką Ci przedstawia.
Mój znajomy nie miał pojęcia co podpisał, np. że jego pieniądze inwestowane są w akcje małych i średnich firm niemieckich. Nie został poinformowany, na jak duże ryzyko się zgadza, jakie pociąga to koszty i co się wiąże z tym inwestowaniem. On nie rozumie działania tego produktu finansowego, nie wytłumaczono mu nic – ale on też ślepo zaufał w dobre intencje i fachowość swojego doradcy.
Jeśli nie rozumiesz, w jakim produkcie ulokowane będą Twoje pieniądze, nie wiesz, jak działa ten instrument – poproś o dokładne wyjaśnienie. Pytaj w nieskończoność póki nie zrozumiesz, a najlepiej jeszcze sam zdobądź gdzieś tę wiedzę dodatkowo.
Nie podpisuj niczego, czego nie rozumiesz!
8. „Oferta jest bardzo ograniczona”
Znany trik w marketingu, co? Sztucznie ogranicza się ilość produktu, żeby klienci kupowali szybciej, albo najlepiej od razu.
W przypadku decyzji w sprawie różnych produktów finansowych pośpiech nie jest wskazany. Chodzi o Twoje pieniądze, a przecież chcesz zrobić z nich należyty użytek i wypracować potencjalny zysk lub wziąć najkorzystniejszy z kredytów. Nigdy się nie spiesz podejmując decyzje dotyczące Twoich pieniędzy!
Rzetelny doradca finansowy (prawie) zawsze będzie dążył do podpisania umowy, co nie jest złe, póki produkt jest uszyty dla nas, jakby na miarę. Nierzetelny doradca finansowy będzie stosował na nas mnóstwo psychologicznych sztuczek i naciskał w niezbyt wyrafinowany sposób, by podpisać umowę niezależnie od tego, czy jest ona dla nas korzystna czy nie. Nie daj się nigdy na to nabrać! Zawsze lepiej zastanowić się kilkukrotnie, popytać znajomych, upewnić się, niż później żałować, tracić pieniądze i nie do końca rozumieć, co się z nimi dzieje.
A Ty korzystasz z usług doradcy finansowego/kredytowego? Jakie są Twoje doświadczenia związane z takimi sytuacjami? Podziel się proszę w komentarzu. Z góry dziękuję.
Jeśli ten temat wydał Ci się ciekawy podziel się, proszę tym postem i udostępnij go znajomym. Moim zdaniem inwestowanie i finansowa odpowiedzialność jest dla kobiet bardzo istotna i chciałabym, żeby jak najwięcej z nich sobie to uświadomiło.
Będzie mi miło, jeśli polubisz też moją stronę na Facebook-u.
Zgadzam się ze wszystkimi punktami – dokładnie wymieniłaś Aniu to, czego nie powinno się słyszeć 🙂 Choć z tą ograniczonością, to akurat raz na milion może być prawda, ale w finansach nie warto ryzykować jeśli się nie jest pewnym swojej decyzji na 100%.
Masz rację Diana, że się zdarzają wyjątkowe oferty. Ale uważam, że jak ktoś nie ma wiedzy finansowej to trudno mu będzie ją wychwycić. I super, jak się ma zaufanego doradcę, który mu to wytłumaczy i pokaże, że ona tak własnie jest. Jeśli jednak nie jestesmy pewni, nie mamy pełnej informacji itp to czasem lepiej się nie spieszyc… Pozdrawiam 🙂
Bardzo pomocny post! Ciężko znaleźć dobrego doradcę, który rzeczywiście doradzi a ni etylko sprzeda to co musi żeby zrobić dobrą prowizję.
Dokładnie, choć ja wierzę, że tacy są i że warto ich szukać, jeśli sami nie mamy odpowiedniej wiedzy. A może warto też zdobyć tę wiedzę? 🙂 Najważniejsze, żeby mieć świadomość pewnych mechanizmów i nie dać się naciskom i nie podpisywać czegoś zbyt pochopnie..
Ja też 🙂 Ale może masz jakąś wrodzoną zdolność wyczulenia na nieszczerość? 🙂 W każdym razie to bardzo cenna cecha 🙂
Niestety przekonałam się na własnym przykładzie, że nikt nie będzie lepiej pilnował mojego interesu i moich finansów, jak tylko ja sama. Mój doradca kredytowy nie zająknął się nawet o ryzyku kursowym, a mi nie przyszło do głowy pogłębić tematu. Niestety trzeba zakasać rękawy i samemu zacząć się orientować w finansach osobistych. Nawet rady osób, które nam dobrze życzą mogą nas wpędzić w kłopoty, dopóki sami nie mamy pełnej świadomości co robimy ze swoimi pieniędzmi.
Niestety taka prawda. Finanse wbrew pozorom nie są aż tak bardzo skomplikowane. I nie musimy ich poznawać całych, a jedynie wybrana działkę, która nas interesuje. To na nas leży całkowita odpowiedzialność za to. Ale odrobina chęci i czasu i bez problemu da sie to zrobić 🙂
Niestety, ludzie są nieświadomi, choć mam wrażenie, że młode pokolenie staje się coraz bardziej dociekliwe, zwłaszcza że ma pod ręką internet. „Doradca” doradza często tylko sobie i swoim prowizjom, absolutnie nie myśli, żeby pomóc klientowi. A klienta może to słono kosztować!