Witaj na moim blogu!
Mąż trochę z uśmiechem mówił, że jestem naszym domowym menedżerem, a ja dobrze się czułam w roli zarządzającej budżetem. Temat finansowania: kosztów, przychodów czy zysków nie był mi obcy też zawodowo. Pomyślałam więc, że może nasze finansowe nadwyżki jakoś zainwestować? Ale gdzie? I jak dużo pieniędzy musiałabym mieć, żeby w ogóle coś z nimi zrobić?
Pierwsze, co przychodzi do głowy, kiedy myśli się o inwestowaniu to kupno mieszkania na wynajem, zwłaszcza, że kredyty teraz mogą być dosyć atrakcyjne. Jednak kiedy zaczęłam interesować się tym tematem, okazało się, że jest wiele więcej możliwości i niekoniecznie kupno mieszkania musi być najlepszym rozwiązaniem. Po jakimś czasie trafiłam na temat giełdy, a im więcej o niej czytałam i im częściej próbowałam kupować akcje, tym bardziej mnie wciągała. Jedynie moje koleżanki patrzyły na mnie jak na kosmitkę. Bo przecież, żeby inwestować to trzeba mieć dużo pieniędzy, a poza tym to trzeba wiedzieć, jak i w co? A poza tym to giełda wciąga i że grozi nałogiem, że to hazard! I nagle zorientowałam się, że kobiety zajmują się pieniędzmi głównie w perspektywie domowych zakupów. A dlaczego to nie my miałybyśmy inwestować, skoro zarządzamy budżetem i potrafimy generować nadwyżkę?
Sama dopiero się uczę wielu rzeczy w dziedzinie inwestowania, ale mam nadzieje, że będziecie chciały uczyć się razem ze mną. I każda nowozainteresowana tą sferą kobieta będzie naszym wspólnym sukcesem.
A może macie już swoje sposoby na inwestowanie i podzielicie się z nami swoim doświadczeniem? Ciekawa jestem, co myślicie o giełdzie, kupnie obligacji, a może właśnie mieszkania na wynajem?
Powodzenia w inwestowaniu!