Każdy, kto choć trochę interesuje się gospodarką, słyszał pewnie o istnieniu cyklów koniunkturalnych. Dziś chciałabym Wam opowiedzieć, jak taki cykl wygląda, ale też pokazać analogiczne czy podobne cykle, które można zaobserwować również na rynkach kapitałowych, takich jak rynek akcji czy obligacji. Zastanowimy się więc, czy istnieją jakieś zależności pomiędzy fazami cyklu koniunkturalnego a zmianami na giełdzie. Znając je moglibyśmy efekty naszych decyzji transakcyjnych przewidzieć wcześniej, ale czy się tak da? 🙂
Ogólnie można powiedzieć, że cykle charakteryzują się do pewnego stopnia regularnością i powtarzalnością. Możemy zaobserwować np. sinusoidę albo falę prostokątną. Ale w tej regularności częstotliwość powtarzania takich samych wartości może być różna. I tak jak gospodarka rozwija się przez depresję do recesji i potem rozkwitu i przeinwestowania, z różnymi fazami pośrednimi, podobne cechy można zaobserwować na giełdzie. Giełda, jak już wiemy, powiązana jest ściśle z sytuacją gospodarczą, a także z kondycją spółek notowanych na niej. Cykl giełdowy porusza się w cyklu hossy (to długotrwały trend wzrostowy cen papierów wartościowych, określany też potocznie rynkiem byka) i bessy (adekwatnie jest to długotrwały trend spadkowy cen papierów wartościowych, nazywany rynkiem niedźwiedzia). W cyklu tym możemy wyszczególnić różne fazy, takie jak: fazy paniki, zniechęcenia, wzrostu, niewiary, obojętności, euforii, nasycenia i trwają one przez różne okresy czasu, w różnych cyklach.
Ze względu na czas trwania możemy wyróżnić:
- cykle mniejsze Kitchina, 3-4 lata,
- cykle klasyczne Juglara , 6 -11 lat,
- cykle długie Kondratiewa, które trwają średnio 54 lata.
Oczywiście naukowcy czy praktycy – obserwatorzy starają się znaleźć pewną powtarzalność i co nieco uogólnić. I tak zwykło się mówić, że hossa zaczyna się wpierw na rynku dolara, następnie obligacji, potem akcji i nieruchomości, a na końcu surowców. Można zauważyć, że niektóre fazy zachodzą na inne, ale ogólna prawidłowość jest faktycznie zauważalna. Jak widzicie, zawsze znajdzie się jakiś rynek, na którym można zarabiać na wzrostach cen.
Jak powiązać cykl gospodarczy z cyklem na giełdzie?
Na podstawie uproszczonego modelu cyklu Kitchina pokażę Wam, jak wyglądają kolejne fazy idealnego (poglądowego) cyklu gospodarczego w powiązaniu z cyklem na giełdzie:
I faza to początek recesji – co może oznaczać hossę na rynku obligacji, a bessę na rynku akcji i surowców naturalnych.
II faza, czyli pogłębienie się recesji. Na rynku obligacji kończy się hossa, koniec bessy (i ogólne zniechęcenie) na rynku akcji, natomiast bessa i spadające ceny na rynku surowców.
III faza – początki ożywienia. Zyski z obligacji zaczynają spadać, a akcje zaczynają wzrastać; ceny surowców stabilizują się.
IV faza, czyli ekspansja: bessa w obligacjach, w akcjach hossa, a ceny surowców zaczynają rosnąć.
V faza to czas szczytu wzrostu. Widzimy, że obligacje nadal na spadkach, akcje osiągają szczyty swoich notowań i powoli zaczynają spadać, a na rynku surowców naturalnych spora hossa.
VI faza to już początek kolejne recesji, więc koniec bessy w obligacjach, bessa w akcjach i koniec hossy surowców naturalnych.
Jak więc widzimy, cykle giełdowe są powtarzalne, ale niestety nieregularne. Wyróżniają się zróżnicowaną częstotliwością powtarzania kolejnych okresów, ale też maksima i minima są nieregularne.
Jaka jest struktura cyklu koniunkturalnego?
Ogólnie możemy powiedzieć, że cykl koniunkturalny składa się z fazy spadku i fazy wzrostu.
- Faza spadku to: kryzys, czyli dynamiczny spadek cen i ogólnej aktywności gospodarczej oraz zatrudnienia, a także depresja, czyli najniższy punkt cyklu koniunkturalnego, w którym ceny, a także poziom aktywności gospodarczej stabilizują się
- Faza wzrostu, czyli ożywienie, a więc powolny wzrost cen i aktywności gospodarczej, zauważamy wzrost zatrudnienia oraz rozkwit – początkowo ceny, a także poziom usług i aktywności gospodarczej rosną ponadprzeciętnie, a w konsekwencji stabilizują się.
Jak wygląda klasyczny cykl na giełdzie i towarzyszące im emocje?
Każdy nowy cykl hossy zaczyna się najczęściej etapem niedowierzania. Inwestorzy po czasie bessy i być może dużych strat stracili ufność i wiarę, że mogą coś na giełdzie jeszcze ugrać (zarobić). Ci co więksi, ale i indywidualni inwestorzy mający zapasy gotówki, skupują przecenione czasem ogromnie aktywa (ja też mam taką strategie i aktualnie np. Brexit pozwolił na to – zanotowano spore spadki następnego dnia po ogłoszeniu wyników). Póki co nie ma zbyt wielu chętnych, więc ceny często ewoluują jeszcze na poziomie tzw. dna, ale już bez pokazywania na wykresach nowego dołka. Zakupy są jeszcze nieśmiałe i każdy stara się być raczej niezauważonym przez innych. W następnym etapie wzrosty są już mocniejsze. Kursy podciągane są już przy pomocy mniejszego kapitału, a nadzieja, że najgorsze już minęło jest coraz bardziej oficjalna.
Co więc się dzieje? Po okresie nadziei i dalszych wzrostów na parkietach inwestorzy stają się dużo bardziej optymistyczni, kupują i ich portfele stają się bardziej obszerne. To powoduje, że nawet Ci bardziej ostrożni czy pesymistyczni też zaczynają być większymi optymistami, więc i oni kupują, przez co podbijają indeksy wyżej. Pojawia się podniecenie, wywodzące się ze wzrostów cen. Mamieni perspektywą wysokich zysków inwestorzy kupują, a aktywa rosną pod wpływem wielkiego strumienia gotówki. Złudna, jak się okaże, ilość pozytywnych emocji zaczyna być coraz bardziej zaślepiająca, zwłaszcza nowych inwestorów, którzy jeszcze nie do końca wiedzą o schematach rządzących na giełdzie. Są oni przekonani, że na giełdzie można tylko zarobić, bez ponoszenia jakiegokolwiek ryzyka. O naiwności!
Wyraźnie zaznacza się więc czas euforii, który de facto wyznacza końcówkę hossy. Dla wprawnych i obeznanych inwestorów to czas dystrybucji kupionych na początku aktywów i realizacji zysków. I najczęściej dzieje się tak, że odsprzedają je tym, którzy dopiero co wchodzą na rynek. Laikom, a być może i ignorantom (nazwijcie, jak chcecie 🙂 ), którzy bez odpowiedniej wiedzy na temat giełdy i mechanizmów nią rządzących zaczynają na niej inwestować. Indeksy jeszcze trochę idą do góry, bo kolejne fale kapitału napływają na rynek. Wchodzimy więc w kolejny etap – etap samozadowolenia. Upajamy się wprost zyskami z inwestycji i sami siebie pytamy, jak to się stało, że wcześniej nie zaczęliśmy tego robić. Buahaha, sama miałam taki cudowny etap na początku grania 🙂 Aż tu nagle niektóre rzeczy zaczynają się nam wymykać spod kontroli, obserwujemy pierwsze wskazówki budzące pierwsze oznaki niepokoju. Podstawowy sygnał to brak nowych szczytów na indeksach giełdowych. Następnie zaraz za nimi idą pierwsze spadki, co przecież jeszcze niedawno było na taką skalę niespotykane, więc u inwestorów lekki do tej pory niepokój przechodzi w niedowierzanie.
Co rozsądniejsi (czy bardziej doświadczeni) zamykają swoje pozycje, sprzedają aktywa i opuszczają giełdę idąc na małe wakacje. Nagle obserwujemy, że strumień zleceń sprzedaży się zwiększa, a to powoduje pogłębianie się spadków. Jednak nadal część inwestorów uważa, że to jedynie chwilowa przecena i że za chwileczkę indeksy znów zaczną rosnąć, a oni znów zarobią. Jednak kolejne tygodnie spadków na giełdzie pogłębiają jedynie ilość strat. Wielu inwestorów w pośpiechu opuszcza rynek, co powoduje ogromne spadki na indeksach – nadchodzi czas paniki. Ci, którzy nie zdążyli sprzedać swoich akcji, bądź po prostu czekają na lepsze czasy, są już w kolejnym okresie giełdowego cyklu, a mianowicie w okresie kapitulacji inwestorów. Inwestorzy ponieśli straty i nie mają już odwagi kupować kolejnych akcji, ze strachu przed kolejną stratą. W tych oto wisielczych nastrojach rynek wchodzi w okres depresji, a my obserwujemy kolejne minima cyklu. Nikt nie chce już żadnych akcji, co przecież nie dziwi w tej sytuacji. W ten oto sposób cykl giełdowy się kończy i daje znów w naturalny sposób okazję do kupna bardzo przecenionych aktywów. Dlatego tak ważne jest, żebyś wiedziała/wiedział, w którym momencie cyklu giełdowego się akurat znajdujesz, by Twoje reakcje były świadome, a nie przypadkowe, spowodowane jedynie emocjami!
[Tweet „Dlatego tak ważne jest, żebyś wiedziała/wiedział, w którym momencie cyklu giełdowego się akurat znajdujesz, by Twoje reakcje były świadome, a nie przypadkowe, spowodowane jedynie emocjami!”]
Czy da się zmierzyć lub przewidzieć cykl giełdowy?
A jak Ty podejmujesz swoje decyzje giełdowe? Stosujesz analizę techniczna i w oparciu o nią dokonujesz transakcji, czy jest ona jedynie elementem składowym Twojej decyzji? Chętnie usłyszę Twoją opinię na ten (lub inny temat) – zostaw proszę komentarz, będzie mi bardzo miło wiedzieć, że temat Cię zainteresował.
Jeśli ten post, albo jakiś inny na blogu, Ci się spodobał to będę wdzięczna, jeśli udostępnisz go znajomym w jakimkolwiek z mediów społecznościowych.
Z góry dziękuję 🙂
Rewelacyjny edukacyjny materiał :)! Prosto, jasno podane na tacy. … Nie masz czasem Aniu wrażenia, że w ostatnich latach te cykle znacznie się jednak skracają…? Mamy większą zmienność, nerwowość i szybkie reakcje na „niepewności”…. Dorzucając do tego jeszcze „zautomatyzowanie zleceń”, ustawienia „stop losów” dużych graczy mamy spotęgowane efekty krótkoterminowej „paniki” …
Dzięki. Nie mam niestety wieloletniego doświadczenia na giełdzie, ale jestem w stanie sobie wyobrazić, jak bardzo zmieniła się a także reakcje inwestorów, od kiedy nastała jej cała internetowa obsługa. Interesująco było obserwować giełdę w dzień po Brexicie np. Sama gram na krótko, więc wielkie cykle nie mają dla mnie aż tak dużego znaczenia, ale temat jest ogromnie ciekawy.
Grasz na giełdzie, Kasiu?
Kiedyś tak… pamiętam jeszcze jak wywieszali notowania na karteczkach „postit” ;-). Teraz z racji pracy / stanowiska nie mogę… do tego dochodzi to, że wielu klientów to spółki giełdowe – kolejne ograniczenie i potencjalne problemy z KNF… W moim obszarze zajmuję się też ryzykiem produktów rynków finansowych, transakcji – więc monitoring i wiedza o sytuacji na rynkach wpisane w codzienność 🙂