Jako że Walentynki to oczywiście nie będę Wam dziś pisać o trendach spadkowych czy frustracjach związanych ze stratą na giełdzie. Właściwie to nie chciałam przejść tak obojętnie obok całej tej miłosnej otoczki, bo to świetny pretekst, by porozmawiać o miłości. A która z nas nie lubi o niej słuchać…
Święto samo w sobie dotknęła też i w Polsce wszechobecna komercjalizacja i podejrzewam, że ja, jak i większość kobiet, wolę po stokroć małe, codzienne dowody miłości niż przyuważony przejazdem na witrynie sklepowej miś z wielkim serduszkiem Valentine’s Day, czy przelotem złapane w markecie ostatnie kwiatki, bo tak wypada… Brrrrr…
To co z tą miłością z pieniędzmi w tle? Najczęściej zaczyna się niewinnie… Widzisz leżące od wczoraj na podłodze, nieposprzątane rzeczy – jego rzeczy. Złość ogarnia Cię szybko, przypominają Ci się od razu inne sprawy, o jakich zapomniał, a na koniec wyrzucasz mu, że o rachunkach też zapomniał, a do tego wydał za dużo pieniędzy na wypasiony telefon, który w dodatku nie był planowany. I tak już zapominasz o bałaganie, a kłócisz się o zupełnie inne rzeczy, a w efekcie i o pieniądze. A jeszcze jak dodasz, że on za mało zarabia i nie potrafi utrzymać rodziny na odpowiednim poziomie…
Zwykle na co dzień unikamy rozmawiania o pieniądzach, wstyd nam o nich mówić, zrobiliśmy z tego jakieś domowe tabu, a potem w złości potrafimy powiedzieć i wypomnieć sobie TAAAAAKIE rzeczy, że aż…!😲 Bo „gdy nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze”…
Takie huśtawki zdarzają się w około 70% (!) polskich par. Sama nie wiem, czy gorszy jest kompletny brak rozmawiania o pieniądzach, czy może jednak ciągłe kłótnie o nie. Prof. Jeffrey Dew z Utah State University oszacował, że ryzyko rozwodu wzrasta o 30%, jeżeli małżeństwo kłóci się o pieniądze przynajmniej raz w tygodniu. Dr Sonya Britt z Kansas State University przeanalizowała, że pary kłócące się o finanse bardziej narażone są na rozwód niż te, które kłócą się o dzieci, seks czy o teściów 🙂 Oj, chyba już lepiej kłócić się o zbyt rzadki seks czy o zbyt częste odwiedziny teściowej, niż o pieniądze – przynajmniej statystycznie 🙂
„Can’t buy me love” śpiewali Beatlesi
Również pogoń za pieniędzmi i coraz większym bogactwem nie wróży niczego dobrego i może być bardzo niekorzystne dla naszego związku, zwłaszcza, jeśli oboje jesteśmy materialistami.
Badania amerykańskich socjologów z Brigham Young University, którzy dokładnie prześledzili relacje 1700 par, zdecydowanie to potwierdzają. Okazało się, że ci, którzy w życiu skupiają się głównie na gromadzeniu dóbr materialnych, narzekają na jakość związku aż o 15% częściej od par, dla których pieniądze odgrywają w życiu rolę drugorzędną. Prof. Jason Carroll opisuje, że partnerzy-materialiści kłócą się częściej i mają bardzo duże problemy z komunikacją.
Małżonkowie deklarujący małe przywiązanie do dóbr materialnych wykazywali znacznie większe przywiązanie… do siebie nawzajem.
Jakie inne typy zachowań czy osobowości związane z pieniędzmi możemy zauważyć? Oszczędzanie – wspólne i podobną inteligencję finansową, a może któreś w parze jest skąpe? Bo przecież oszczędny nie jest równoznaczne ze skąpym. Skąpiec jest moim zdaniem oszczędny aż do przesady, a jego zachowania mogą być posunięte aż w stronę przemocy ekonomicznej (o przemocy ekonomicznej pisałam już w poście na temat finansów w związku).
Jakie możemy napotkać finansowe problemy w związku?
Podejrzewam, że każda z nas może tu utworzyć swoją własną listę z doświadczenia czy z obserwacji swoich znajomych (podzielcie się tym w komentarzu, proszę). Najpopularniejsze powody do kłótni o finanse to moim zdaniem:
- Różne priorytety i Ty wolisz oszczędzać na wakacje, a on może nigdzie nie jechać, ale chętnie kupi za to nowy, wielki telewizor czy nowe auto.
- Jeden z partnerów wydaje pieniądze „lekką ręką”. I kiedy ona ciągle się zastanawia, co wykombinować i na czym przyoszczędzić, żeby dotrwać do końca miesiąca to on spontanicznie wraca z nowym telefonem (w promocji ponoć był!).
- Mężczyzna wydziela kobiecie pieniądze, kiedy ta jest np. na macierzyńskim i zajmuje się dzieckiem, albo jest chwilowo bezrobotna. Emocji, jakich doświadcza kobieta i całej sytuacji chyba nawet nie muszę tłumaczyć…
Nie będziecie pewnie zaskoczone, jeśli po raz kolejny powtórzę, że o pieniądzach w związku powinnyśmy rozmawiać od początku jego trwania. Jak stare porzekadło mówi, przeciwności się przyciągają i w tym okresie „różowych okularów” mogą nas one pociągać i się nam podobać. Ale z czasem, różnice w myśleniu o pieniądzach i inne podejście do gospodarowania domowym budżetem czy w sprawie oszczędzania może być dla związku opłakane w skutkach.
Na Gazeta.pl powstał jakiś czas temu artykuł, w którym między innymi ja, jak i inni finansowi blogerzy opisują, jak sami ustalają budżet domowy w swoim związku. Jeśli Was to ciekawi to zapraszam TUTAJ.
Nie wstydź się rozmawiać o finansach!
To naturalne, że w każdym nowym związku mogą się pojawić spięcia dotyczące pieniędzy. Każde z nas pochodzi z różnych rodzin i możemy mieć różne wzory zarządzania finansami. Bo jeśli w domu partnera funkcjonował stereotyp, że pieniędzmi zarządza mężczyzna, to dla kobiety, w której rodzice mieli relacje partnerskie, taki układ nie będzie do zaakceptowania. Te różnice mogą prowadzić do bardzo dużych nieporozumień. Dlatego warto zawczasu omówić takie kwestie i nie czekać, aż zaczniemy wybuchać i urządzać karczemne awantury z powodu finansów.
I tyle my o tych pieniądzach, że zapomnieliśmy o miłości i Walentynkach, z okazji których życzę Wam, by pieniądze nigdy nie były problemem w Waszej relacji, a by były jedynie środkiem w drodze do Waszego wspólnego szczęścia. Bo już William Shakespeare mówił, że ten, kto biedny i szczęśliwy, jest bogaty, że bardziej nie trzeba. No i co Wy na to? Czekam z niecierpliwością na Wasze komentarze poniżej!