Choroby nie opuszczają nas już drugi tydzień, zła jestem na wszystko i na swoją niemoc, która mnie ogarnęła w związku z wszechobecnymi w moim organizmie wirusami. Postanowiliśmy wczoraj umilić sobie ten czas i … upiekliśmy wieczorem ciasteczka (właściwie to upiekł mąż, ja oddałam sie błogiej degustacji głównie). I uważam, że to najlepsze ciasteczka na świecie! Pomyślałam więc, że podzielę się z Wami przepisem na nie, bo może w związku ze zbliżającymi się Walentynkami zechcecie z niego skorzystać.
Składniki:
- 225 g masła
- 100 g brązowego cukru
- 50 g białego cukru
- 2 jajka
- 1/2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
- 1/2 łyżeczki ekstraktu migdałowego
- 320 g mąki
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 1/2 łyżeczki soli
- 1 szklanka białej czekolady
- 1 szklanka orzechów makadamia
W misce ucieramy mikserem masło z cukrem na gładką masę. Dodajemy kolejno jajka, a następnie oba ekstrakty. W osobnej misce mieszamy mąkę, sól, proszek do pieczenia. Dodajemy następne powoli do masy cukrowej stale miksując. Na koniec wsypujemy okrojone na drobne kawałki orzechy i czekoladę (mikser może już nie dać rady, bo masa będzie dosyć gęsta, więc ja mieszam już łyżką). Na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia wykładamy kulki wielkości orzecha włoskiego, w odległości od siebie, bo ciasteczka w piekarniku zrobią się płaskie i rozległe. Pieczemy ok. 10 min (do czasu aż będą lekko brązowe) w temperaturze 175 stopni C i wykładamy na kratkę (będą lekko miękkie, ale tylko przez chwilkę).
SMACZNEGO 🙂